Tak oto wstawiam Wam kolejny rozdział na który czekaliście dosyć długo. Z góry przepraszam za błędy, bo właśnie wróciłam natchniona z Lublina z komunii i dokończyłam rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba!!
Krople deszczu dawały o sobie znać. Uderzały z sekundy na sekundę z coraz większą siłą. Kili przedzierając się przez las cały czas mrużył oczy. Strumyk przez który musiał przejechać nie przypominał już dawnego spokojnego źródełka. Wyglądało to bardziej na potok. Z momentem, w którym zobaczył strumień przed oczami ujrzał wspomnienie. Dziewczynę z mokrymi włosami budującą tamę wraz z jego bratem. Tylko dlaczego miał on poranioną twarz? Nagle potok przybrał jeszcze bardziej na sile. Orzeźwiło to Kiliego, który dopiero teraz zdał se powagę z sytuacji. Nie łatwo jest przeskoczyć, a co dopiero bezpiecznie przeskoczyć wodę która to zabierała ze sobą ziemie. Popatrzył uważnie co dzieje się dalej, musi poszukać najwęższego miejsca. Jest! Jest małe zakole. Jeden brzeg położony jest akurat wyżej od drugiego. Cóż krasnolud ten nie miał w swoich nawykach myślenia. Popędził wierzchowca i wyskoczył. Z pod kopyt oderwały się kawałki ziemi. Koń wylądował na drugim brzegu i popędził przed siebie. Kili w myślach szukał ich miejsca. Jezioro, drzewa wielki głaz na który zawsze się wspinali. Gdzie to na Durina jest! Z nozdrzy konia leciała para, a z twarzy Kiliego można było wyczytać smutek, złość i niemoc.
*
Otworzyłem powoli oczy. Poczułem nagły, ale cholernie ogromny ból. Jego przyczyną była noga. Siadłem, oparłem się o kamień i zacząłem dokładnie analizować co mogę robić nad wzburzoną taflą wody? Nagle wspomnienia wróciły tak szybko jak szybko o nich zapomniałem. Dziewczyna, koń, jaskrawo niebieskie światło. Wszystko składa się w całość. Przetarłem ręką włosy i próbowałem przypomnień sobie kogo dokładnie widziałem. Twarzy kobiety jednak nie potrafiłem dokładnie rozpoznać. Rzeczywistość wyrwała mnie z zamyśleń. Deszcz uderzył w moją twarz a ja odruchowo odwróciłem głowę, chowając ją w rękach. Ten ruch przypomniał mi o dzieciństwie. Zawsze tak robiłem, potem już nie mogłem. Musiałem jakoś zawsze pocieszać i udać twardziela przy bracie.
- Tauriel - szepnąłem na głos. Na Durina jak jej się coś stało to ten idiota mnie zabije! Dlaczego byłem tak głupi i puściłem ją samą. Co jeżeli wojska Króla ją złapały? Pal licho, gorzej jak ją zabili. Nie miał bym już po co wracać do królestwa. Kili zabił by mnie, tak to najlepsze rozwiązanie. Gorzej jak znowu będę widział oczy, oczy pełne smutku, niechęci do życia. Pozbawione radości z życia. I jak tu mam żyć w Śródziemiu ze świadomością, że zawiodłem brata?
- Fili - melodyjny głos rozbrzmiał wśród deszczu - musisz pomóc bratu.
Nie wiedziałem kto wypowiada te słowa. Wstałem powoli, jednak poczułem ogromne uderzenia gorąca, które rozlewało się po całej nodze. Ból po raz kolejny przeszedł moje ciało, a ja ledwo utrzymałem się w pionie. Poświata znajdywała się bliżej tafli jeziora. Widziałem kontur postaci, kasztanowe włosy sięgające powyżej bioder. Ból nie miał już znaczenia, ciekawość była ważniejsza niż ból rozrywający nogę.
- Co wiesz o moim bracie? - wysyczałem przez zęby.
Dziewczyna odwróciła się z pochyloną głową w dół. Mokre pasma włosów poprzyczepiane do twarzy dodawały jej ogromnej urody. Na Durina! Co ja wygaduje..
- Jedzie po ciebie, tylko odsuń się bardziej w prawo. No chyba że wolisz wylądować w jeziorze - Przetarła ręką twarz, i ukazały mi sie nienaturalnie błękitne oczy. Było one niesamowicie jasno niebieskie.
Odruchowo udałem się w prawo.
- Kim jesteś, skąd wiesz że mam brata! - Nie panowałem nad sobą. Czułem że zaciskam pięść z całej siły.
- Nie zmieniłam się aż tak bardzo, no może tylko kolor oczu. Sądziłam że jednak ty mnie poznasz - dziewczyna kierowała się w stronę konia - przytrzymaj go, zaraz będziesz miał gościa.
- Sigrid - sam nie wiedziałem już wtedy czy mówiłem to z trwogą czy z radością w głosie.
Dziewczyna jedynie odwróciła sie do mnie plecami i kierowała sie w stronę gąszczu. Nie mogę jej stracić! Złapałem ja z nadgarstek, nie wiedziałem z jaką siłą. Wiem tylko że stanęła w miejscu. Zobaczyłem płynące krople deszczu po jej twarzy, jaki ja byłem głupi. Delikatnie dotknąłem jej twarzy, była cholernie lodowata. Nie odstraszyło to mnie. W jej oczach widziałem dzieciństwo, to które zostało jej zabrane. Chciałem, pragnąłem tego. Jej oczy zdawały się przenosić w inny wymiar. Nie obchodziło mnie to już czy pada deszcz.
Odwróciłem sie gwałtownie a z lasy wyskoczył Koń z jeźdźcem na sobie. Koń poślizgnął sie w tym miejscu gdzie stałem dosłownie przed chwilą. Spojrzałem na zakapturzoną postać. Kili!! Dzieki Durinowi!! Odwróciłem sie w kierunku dziewczyny jej już nie było. Przecież nie mogła gdzieś zniknąć.
- Coś sie stało - Kili patrzył na mnie uważnie.
- Dzięki braciszku,po raz kolejny wpadłeś w najlepszym momencie.
25 maja, 2015
01 kwietnia, 2015
Opowiadanie o Tauriel i Kilim cz.6
W mieczach odbijały się płomienie ogniska. Nagły podmuch wiatru i żar uniósł się do góry. Zawirował i opadł. Krasnolud twardo stał w miejscu, tak samo jak jego koń. Strażnicy stanęli, ustawieni w równy szyk schowali miecze. Nie mieli ochotę na walkę, jednak czuli się pewnie. Dwudziestu na jednego to nie jest wielki wyczyn. Znowu podmuch wiatru, koń próbował się cofnąć. Rzucił łbem. Coś jest nie tak. Elfy przyglądały się drzewom za Krasnoludem. Wyciągnęli szybko miecze, nagle któryś z nich krzyknął aby Fili zszedł z konia dobrowolnie. Krasnolud nie mógł tego zrobić, nie może poddać się przed Blondyną. Znowu podmuch, koń zarżał.
- Będziemy tak stać, czy w końcu podejdziecie!- Głos Filiego rozbrzmiał w trakcie dziwnej ciszy.
Strażnicy ruszyli w stronę krasnoluda. Znowu podmuch, jednak tym razem dodał otuchy dla Krasnoluda. Docisnął łydki i galopem ruszył w kierunku namiotów. Nie miał w planie zabijania strażników, tylko jeden dziecięcy pomysł. Elfy rozdzieliły się, gdyż po stratowaniu przez konia nie żyliby już. Miedzy nimi przemknął Fili, poczuł jedynie delikatny ból w nodze. Cóż bez start by się nie odbyło. Krew pociekła, jednak nie czuł bólu. Wszystko przez adrenalinę. Chwycił miecz w lewą rękę i wyciągnął na tyle w bok ile się dało. Namioty pod wpływem ostrza rozdzierały się. Teraz wystarczyło przejechać koło największego. Udało się, jego plan sprowokowania ich udał się! W tej chwili poczuł kolejny ból w nodze. Ostrze wbiło się i momentalnie wypadło z jego nogi. Adrenalina dalej działa. Pogalopował w stronę przesmyku do lasu, odwrócił się i zobaczył coś co sprawiło ciarki na plecach. Oni nie żyli ! Strażnicy leżeli martwi, żaden nie patrzył w jego stronę. Wszyscy byli zwróceni w stronę ciemnego lasu. Pognał dalej, teraz wystarczy dotrzeć do Ereboru. Jechał przez las, minęło kilka godzin ale dalej znajdował się buszu. Wiatr zaczął świszczeć. Koń przerażony cofnął się. Fili docisnął łydki i ruszył galopem. Wiatr znowu huknął , gałąź spadła tuż przed koniem. Ten wystraszony stanął dęba. Fili nie utrzymał się na grzbiecie. Huknął głową w coś twardego. Okropny ból rozdzierał jego czaszkę od środka. Jedyne co wtedy widział to uciekającego konia, jednak po chwili koń się zatrzymał i wracał w jego stronę. Obraz rozmywał się mu przed oczami. Jasne niebieskie światło nagle mignęło mu przed oczami. Ostatnie co poczuł to dotyk na ramieniu i czyjeś włosy na twarzy.
***
Kili odprowadził elfkę do pomieszczenia. Ucałował ją w czoło. Co mógł zrobić więcej, nie może teraz przy niej zostać. Musi ratować brata. Zszedł szybko do stajni. Przygotował konia, jednak w drzwiach stanęła pewna drobna postać. Niebieski kaptur zakrywał jej długie i brązowe włosy. Uniosła głowę do góry. Jej oczy przeraziły krasnoluda. Bił z nich okropnie jasny błękit. Poprawiła zakrwawioną ręką włosy.
- Jedź w stronę naszego pałacu, w stronę dzieciństwa. Znajdź go i pojedź do najbliżej wsi. Musi być jak najszybciej odnaleziony. Postać odwróciła się i wybiegła z stajni. Krasnolud pobiegł za nią, jednak nikogo już nie widział
- Gdzie ona się podziała ? - w myślach przetwarzał właśnie usłyszane słowa. Pałac, dzieciństwo.. Coś mu to mówiło. Na durina, dlaczego on był tak głupi. On ją zna, pamięta. Musi teraz jechać w stronę ich ulubionego miejsca! W stronę brata!
Wskoczył na konia i wyjechał na deszcz. Po kilku chwilach był już przemoczony. Mokre włosy opadły mu na twarz, ale właśnie wjeżdżał w gąszcz. Las, który był ich ulubionym miejscem. Ich.. Jego, Filiego i Sigrid.
- Będziemy tak stać, czy w końcu podejdziecie!- Głos Filiego rozbrzmiał w trakcie dziwnej ciszy.
Strażnicy ruszyli w stronę krasnoluda. Znowu podmuch, jednak tym razem dodał otuchy dla Krasnoluda. Docisnął łydki i galopem ruszył w kierunku namiotów. Nie miał w planie zabijania strażników, tylko jeden dziecięcy pomysł. Elfy rozdzieliły się, gdyż po stratowaniu przez konia nie żyliby już. Miedzy nimi przemknął Fili, poczuł jedynie delikatny ból w nodze. Cóż bez start by się nie odbyło. Krew pociekła, jednak nie czuł bólu. Wszystko przez adrenalinę. Chwycił miecz w lewą rękę i wyciągnął na tyle w bok ile się dało. Namioty pod wpływem ostrza rozdzierały się. Teraz wystarczyło przejechać koło największego. Udało się, jego plan sprowokowania ich udał się! W tej chwili poczuł kolejny ból w nodze. Ostrze wbiło się i momentalnie wypadło z jego nogi. Adrenalina dalej działa. Pogalopował w stronę przesmyku do lasu, odwrócił się i zobaczył coś co sprawiło ciarki na plecach. Oni nie żyli ! Strażnicy leżeli martwi, żaden nie patrzył w jego stronę. Wszyscy byli zwróceni w stronę ciemnego lasu. Pognał dalej, teraz wystarczy dotrzeć do Ereboru. Jechał przez las, minęło kilka godzin ale dalej znajdował się buszu. Wiatr zaczął świszczeć. Koń przerażony cofnął się. Fili docisnął łydki i ruszył galopem. Wiatr znowu huknął , gałąź spadła tuż przed koniem. Ten wystraszony stanął dęba. Fili nie utrzymał się na grzbiecie. Huknął głową w coś twardego. Okropny ból rozdzierał jego czaszkę od środka. Jedyne co wtedy widział to uciekającego konia, jednak po chwili koń się zatrzymał i wracał w jego stronę. Obraz rozmywał się mu przed oczami. Jasne niebieskie światło nagle mignęło mu przed oczami. Ostatnie co poczuł to dotyk na ramieniu i czyjeś włosy na twarzy.
***
Kili odprowadził elfkę do pomieszczenia. Ucałował ją w czoło. Co mógł zrobić więcej, nie może teraz przy niej zostać. Musi ratować brata. Zszedł szybko do stajni. Przygotował konia, jednak w drzwiach stanęła pewna drobna postać. Niebieski kaptur zakrywał jej długie i brązowe włosy. Uniosła głowę do góry. Jej oczy przeraziły krasnoluda. Bił z nich okropnie jasny błękit. Poprawiła zakrwawioną ręką włosy.
- Jedź w stronę naszego pałacu, w stronę dzieciństwa. Znajdź go i pojedź do najbliżej wsi. Musi być jak najszybciej odnaleziony. Postać odwróciła się i wybiegła z stajni. Krasnolud pobiegł za nią, jednak nikogo już nie widział
- Gdzie ona się podziała ? - w myślach przetwarzał właśnie usłyszane słowa. Pałac, dzieciństwo.. Coś mu to mówiło. Na durina, dlaczego on był tak głupi. On ją zna, pamięta. Musi teraz jechać w stronę ich ulubionego miejsca! W stronę brata!
Wskoczył na konia i wyjechał na deszcz. Po kilku chwilach był już przemoczony. Mokre włosy opadły mu na twarz, ale właśnie wjeżdżał w gąszcz. Las, który był ich ulubionym miejscem. Ich.. Jego, Filiego i Sigrid.
15 marca, 2015
Opowiadanie o Tauriel i Kilim cz. 5
Elfka wraz z Krasnoludem jechali przez skrawek Mrocznej Puszczy. On miał złe przeczucie do tego miejsca, jednak co może zrobić skoro Blondyna szuka Tauriel. Ona zwalniała coraz bardziej. Zatrzymała się i zeszła z konia.
- Fili, co będzie jak znajdą mnie strażnicy. Przecież Król zrozumie, że mogę chować się u Was - powiedziała a łzy pociekły jej po policzkach - Nie chcę go opuszczać. Rozumiesz to ?
- Tak - powiedział i zeskoczył z wierzchowca - Nie płacz, to nic nie da. Trzeba myśleć, musimy mieć jakiś plan.
Krasnolud przywiązał konie do drzewa i delikatnie poklepał karego.
- Jeżeli dalej jechałabyś na moim koniu, złapią cię. Jest szybki, ale nie wystarczająco. Może wzięłabyś drugiego. On jest szybszy od Karego, młodszy i bardziej wytrzymały - powiedział i nie mówił tego specjalnie. Polubił Tauriel.. W między czasie zdejmował pady z koni.
- Skoro tak mówisz. Za ilę wyruszamy - Elfka wstała i założyła łuk na plecy - Czas nam się powoli kończy.
- Możesz już ruszać, ja chwilę tu zostanę - odpowiedział i oparł się o drzewo.
- Fili, rusz tyłek i jedź ze mną. Sama nie mogę jechać - Tauriel ledwo co dokończyła.
Z daleka dało się słyszeć tęten koni.
- Czyżby znowu wyruszyli - krasnolud oprzytomniał i założył pad na Karego - Razem będzie nas łatwiej znaleźć. Jedź do pałacu, a ja ruszę w kierunku Gór mglistych.
- Musimy trzymać się razem inaczej możemy zginąć. Fili myśl racjonalnie !
- Dobrze, jedź pierwsza a ja pojadę za tobą - Fili wskoczył na konia.
Elfka docisnęła łydki i popędziła cwałem przed siebie. Po chwili usłyszała głos Filiego - Powiedz Kiliemu że jest mi winny przysługę. Odruchowo się odwróciła. Nie wierzyła w to co zobaczyła. Krasnolud zawraca konia i pędzi w stronę strażników. Przecież on obiecał, że będzie za nią jechał. Obiecał !
***
Docisnął łydki i delikatnie zacmokał do Karego. Miał w głowię pewną myśl, którą musiał zrealizować. Uratować ją ! Nie mógł pozwolić, aby Kili przeżył to samo co on. Ten ból, stratę i samobójcze myśli. Nie.. nie tym razem.
Przed sobą widział tylko ciemne, wysokie drzewa. Mijał je dosyć szybko. Odwrócił się, na szczęście nie zobaczył Tauriel. Musi dojechać do Ereboru, bez żadnych przeszkód. W tej chwili koń szybko się zatrzymał, zarżał przenikliwie i stanął dęba.
-Hola, hola - głos Filiego uspokoił wierzchowca - Musimy przejechać koło strażników, a noc się już zbliża. Poklepał Karego i ruszył przed siebie. Jechał chwilę, przedzierając się przez krzaki. W pewnej chwili wpadł na polanę i zatrzymał konia. Położył rękę na jego grzbiecie - No maleńki, masz szansę się teraz wykazać !
Na polanie był obóz Króla. Na środku znajdowało się ogromne palenisko, wokół którego umieszczono się kilka namiotów. Jednak ani jedna osoba nie zamierzała tej nocy spać. Wszystkie oczy skierowane był na Krasnoluda. Cofnął się kilka kroków, jednak teraz z największego namiotu wyszła Blondyna.
Szedł w kierunku paleniska. W połowie drogi chwycił od strażnika miecz, i dalej skierował się w stronę ogniska.
- Drogi krasnoludzie, siostrzeńcze Thorina, po co przybyłeś na naszą naradę - Thraundil, trzymał koniec miecza w ogniu - Chcesz ją ratować ?
- Nie wiem o kim mówisz - opowiedział i chwycił rękojeść miecza.
- Wiesz doskonale, przecież twój brat znalazł sobie pierwszą lepszą. Szczerze mówiąc dziwię się tobie.
- Ona zasługuję na miłość, nie to co ty ! - Fili wyciągnął miecz.
- Nie mam zamiaru się z tobą walczyć. W końcu trzeba trzymać siły na Tauriel - Wyciągnął ostrze z ognia, jego końcówka była czerwona. Delikatnie obracał miecz w dłoni po czym skierował go w stronę Filiego - Krasnoludzie, możesz już zejść z konia, chyba że chcesz troszkę się zabawić.
- Thraundilu, możesz jeszcze schować miecz. Nie mam zamiaru cię jeszcze zabić, w końcu może znajdziesz w sobie dobro.
Król Leśnych elfów machnął dłonią po czym skierował się w stronę swojego namiotu. Za to w stronę krasnoluda kierowali się strażnicy.
***
Na kamiennej drodze słychać było tęten konia. Dziewczyna przetarła dłonią oczy. Musi być silna, nie może płakać. W oddali widziała już światło. Zatrzymała konia i zgrabnie z niego zeskoczyła. Pędziła teraz w stronę drzwi. Wpadła na nie z rozpędem. Teraz wystarczyło czekać. Po chwili drzwi zaskrzypiały i otworzyły się. W progu stanął Kili. Elfka wtuliła się w jego ciało. Za to on głaskał ją po głowie.
- Musimy jechać - Elfka podniosła zapłakane oczy - Zawrócił on, zawrócił by mi pomóc. Tauriel przetarła ręką oczy. Miała przestać, a tym czasem wybuchła płaczem.
- Spokojnie, zaraz po niego pojadę. Ty zostaniesz i ukryjesz się w mojej komnacie. Nie dopuszczę do tego aby mi Ciebie zabrali.
Kili przycisnął ją mocniej do siebie. Musi być silny, nie może okazać teraz smutku. Nie teraz, gdy ona sama go przeżywa.
05 marca, 2015
Opowiadanie o Tauriel i Kilim cz.4
Konie wlokły się powoli. Letnie słońce wcale nie jest pomocne kiedy jedzie się już kilka godzin. Krasnolud jechał za elfką. Był pewny, że wszystko ułoży się dobrze.
- Wiesz w którą stronę mamy skręcić - Tauriel niespodziewanie zatrzymała konia. Odwróciła się w stronę krasnoluda - Nie jestem pewna co do ścieżek - poklepała po szyi karego.
- Pojedźmy w prawo. Droga jest bezpieczniejsza, ale dłuższa - Fili docisnął łydki i wyprzedził Tauriel.
- Fili ja już nie wytrzymuję, jest za gorąco. Proszę pojedźmy w lewo, na pewno damy radę. - Elka patrzyła na krasnoluda zielonymi oczami.
- Jechałem tam już i nie mam zamiaru aby to się powtórzyło - Krasnolud zatrzymał konia i popatrzał na elfkę. Ona jedynie odwróciła wzrok i docisnęła łydki. Koń posłusznie ruszył- Mówiłem nie jedziemy tamtędy - Fili głośno zagwizdał, a czarny rumak nastawił uszy i szybko podbiegł do siostrzeńca Thorina.
- Co się właśnie stało ? - Tauriel była zaciekawiona tym co właśnie się stało.
- Trzeba było nie kraść konia z krasnoludzkiej stajni - Fili roześmiał się - szczególnie jeżeli to mój koń.
- Echhhhh, zawsze miałam pecha do koni - Tauriel pokiwała głową - To co którędy jedziemy ?
- Cóż jeżeli pojedziemy krótszą, będziemy jechać przez kawałek Mrocznej Puszczy, jeżeli dłuższą to będziemy bezpieczni - Fili wskazał palcem na prawą drogę.
Krasnolud ledwo co dokończył zdanie, a dało się słyszeć tęten koni z dłuższej i bezpieczniejszej drogi. Tauriel kiwnęła głową i popędziła konia w stronę niebezpieczeństwa. Fili jeszcze chwilę nasłuchiwał tętenu koni, które z każdą chwilą stawały się głośniejsze. Krasnolud popędził rumaka. Galopował teraz za Tauriel, która najwidoczniej nie była świadoma co ich czeka.
- Durinie .. Oszczędź Tauriel - szepnął - To dla dobra Kiliego.
***
- Brawo Kili, prosto w środek tarczy - dziewczyna szturchnęła mnie w ramię - Jeszcze chwila i będziesz lepszy ode mnie. Sigrid wzięła łuk z moich rąk. Teraz ona stanęła na wyznaczonej odległości. Popatrzyła chwilę swoimi niebieskimi oczami na mnie i wybuchnęła śmiechem. Cofnęła się kilka kroków. Napięła łuk i naciągnęła cięciwę. Teraz koniec strzały znajdywał się koło jej ucha. Wypuściła strzałę, a ta trafiła w środek tarczy. Na dodatek przepołowiła moją strzałę.
- To nie fair - Rzuciłem słowa na wiatr. Odebrałem od niej łuk i cisnąłem nim o ziemię.
- Kili nie rób tak, nie można tak robić - Na twarzy Sigrid widać było przerażenie. Odeszła w stronę mojego brata.
- Fili, może ty spróbujesz - Dziewczyna podawała łuk mojemu bratu - Dalej spróbuj chociaż raz.
- Nie, dzięki - Odpowiedział - To nie dla mnie.
Dziewczyna usiadła koło niego. Pierwszy raz poczułem że jestem zazdrosny. Ale dlaczego ?
W pewnej chwili rozległ się potężny huk. Nasz wujek podbiegł do nas i szybko zabrał do Ereboru. Nagle zobaczyłem tylko blade, puste oczy Sigrid. Nie miały już w sobie życia.
Kili obudził się cały zlany potem. Wstał i odruchowo podszedł do okna. Wpatrywał się chwilę w krajobraz za oknem. Otarł ręką czoło.
- Znowu powrócił - krzyknął z całych sił - Znowu powróciły wspomnienia.
Krasnolud usiadł na skraju łoża i stukał się w czoło. Musiał przypomnieć sobie co było dalej. Zazdrość, huk, ciemność, odgłosy strzał i martwe oczy. Przecież musiało coś jeszcze się wydarzyć. Mała drobnostka, minimalna proszę.
***
Kili podążał w stronę sali tronowej. W głowie ułożył już plan, który może się udać. Znajdował się już koło drzwi wejściowych do sali. Pędem wszedł do sali tronowej. Słychać było jego kroki z każdą chwilą cichły. Kiedy znajdował się już kilka metrów przed Thorinem, obrócił się i podążał w stronę wyjścia najszybciej jak się da. Wyszedł, znowu znajdował się w korytarzy. - Kili weź się w garść - Powiedział do siebie. Tym razem znowu otworzył drzwi i z progu krzyknął do wuja.
- Kili, siostrzeńcze znowu bawisz się w jakieś gry - Thorin ręką podbierał swoją głowę - Sądziłem że już z tego wyrosłeś.
- Wujku, nie jestem już dzieckiem. Mógłbyś mi powiedzieć co stało się Sigrid - Głos Kiliego załamał się na chwilę.
- Kili tę rozmowę przełóżmy jak wróci twój brat. On lepiej ci to wyjaśni - Na twarzy Thorina dostrzegł lekkie zdenerwowanie - Ona chciałaby abyś nie był przygnębiony - Król wstał i poklepał siostrzeńca po plecach.
***
W myślach Króla roiło się od przemyśleń. Że też teraz musiał przypomnieć sobie o tej dziewczynie. Przecież była jeszcze dzieckiem. Mogła tyle przeżyć. Na Durina, przecież to nie moja sprawa ! To nie moja wina !
Z rozmyśleń wyrwał go skromny głos - Przepraszam Wasza Wysokość, jutro ma Pan spotkanie. Przyszykować pany konia czy muflona. Mam jeszcze jedno drobne pytanie. Każdy reprezentant ma swój kolor szat i padu pod siodłem. Panu mogę zaoferować kolor granatowy, zielony i brązowy gdyż kolor czerwony został już zarezerwowany przez Króla leśnych Elfów.
- Blondynę, kobieto. To nie jest Król to jest blondyna.Tak przy okazji masz dzisiaj przyjść do sali, muszę obwiesić wam kilka spraw. Zdam się na twój gust - odpowiedział i skierował się w stronę sali królów. Odszedł już kilka kroków gdy nagle jakiś głos z tyłu głowy obwiesił mu wiadomość
- Nigdy o nim nie zapomnisz ... Prawda ?
12 lutego, 2015
Opowiadanie o Tauriel i Kilim cz.3
Hej kochani !!
W końcu ukazał się nowa część opowiadania zapraszam serdecznie:
Kili jeszcze chwilę wpatrywał się w zapłakane oczy elfki. Jego dłonie cały czas były mocno zaciśnięte na nadgarstkach Tauriel.
- Dlaczego mi to robisz - Kili delikatnie przysunął ją do siebie.
- Ja muszę Kili zrozum to. Muszę jechać do Dol- Guldur, nieznane nam siły powiększają się. Liczą już swoje armię, a my ? Tak naprawdę jesteśmy w tyle. Jeżeli nagle zaatakuje jesteśmy straceni. Przepraszam.
Elfka szybko pocałowała krasnoluda w policzek i wyrwała się z jego uścisku. Biegła w kierunku wyjścia. Za nim krasnolud zdał sobie sprawę z tego co się dzieję, było już za późno. Wybiegł z Ereboru a w oddali zobaczył czarnego konia znikającego w lesie. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę. Skierowała konia w kierunku królestwa. Popatrzyła na nie chwilę jakby była zahipnotyzowana. Po kilku chwilach oprzytomniała i pogoniła konia do galopu. Teraz zniknęła na dobre.
***
Krasnolud obserwował jeszcze chwilę las. Nie wierzył w to co się w tej chwili stało. Stracił ją, nie wiadomo czy ją jeszcze zobaczy. Krasnolud nagle zaklął pod nosem i rzucił kamieniem w stronę lasu. Kamień wylądował na trawie po czym odbił się kilka razy.
- Kili, masz konferencje- Z królestwa wyszedł Fili który nie wiedział jeszcze co się stało.
- Zostaw mnie w spokoju - ciszę rozerwał nagły i ostry głos Kiliego.
- Kili co ci się na Durina stało ? - Fili położył rękę na ramieniu brata.
- Uciekła- szepnął. Po chwili skierował się w kierunku stajni - powiedz wujowi że jadę na czas nie określony.
- Kili nie możesz, masz ważne sprawy do załatwienia w tych papierach - odpowiedział Fili zatrzymując przy tym swojego brata - Jak tak bardzo ci zależy mogę wysłać po nią kogoś.
- Pojedź ty - Kiliemy oczy rozjaśniały niczym pięciolatkowi- Proszę, proszę.
Fili po chwili namysłu pokiwał głową twierdząco.
- Na pewno nie jest daleko, dogonisz ja - Kili poklepał brata po ramieniu i pobiegł w kierunku sali konferencyjnej.
Fili został sam na sam ze swoimi myślami. Po chwili skierował się w stronę stajni. Kiedy wszedł do środka usłyszał rżenie koni. Kiedy dotarł już do jednego z szybszych koni szybko chwycił ogłowię w rękę a w drugą pad. Wszedł delikatnie do boksu. Położył pad na grzbiecie konia i zajął się zakładaniem ogłowia. Kiedy wszystko było już gotowe, wyszedł z koniem na dziedziniec. Kiedy rumak poczuł odrobinę rześkiego letniego powietrza zarżał. Krasnolud wskoczył na grzbiet konia i popędził go do cwału.
- No maleńki jedziemy na skróty- powiedziawszy to skierował konia w kierunku królestwa leśnych Elfów - przed nami trudna podróż. Poklepał delikatnie szyję konia, a ten nie świadomy podróży zarżał i zwiększył tempo biegu.
***
- Kili mamy możliwość przesunięcia wizyty blondyny w naszym królestwie.
W sali panowała ponura atmosfera. Król leśnych elfów siedział ze swoją towarzyszką naprzeciwko krasnoluda. Thorin zaś siedział obok siostrzeńca i jakieś obcej krasnoludzicy wziętej z ulicy.
- Kili ! - Ciszę przerwał groźny głos Króla.
- Tak wuju ? - Kili wydawał sie jak wyrwany z kontekstu.
- Czy on mógł by przyjechać do nas kiedy indziej. Mam dosyć sprzątania po jego Łosiu.
- Ależ tak tu są dwudziesto stronicowe powody dla których blon.. tzn. Król lasu powinien przesunąć termin- Kiedy dokończył przemówienie podał to blondynie.
- Dziękuje lecz na mnie już czas, muszę zapewnić swojej miłości odpowiednią ilość snów. Wtedy wygląda na piękniejszą- powiedział i wskazał ręką na poczwarę siedzącą obok niego.
- Jak widać ma duże zaległości- Król nie przemyślał swoich słów.
Kiedy poczwara odezwała się swoim skrzeczącym głosem Thorinowi skojarzyło się to z konającym goblinem.
- Czas kończyć- Kili wstał i udał się w kierunku wyjścia. Drzwi zanim trzasnęły, a Thorin patrzył chwilę na drzwi jakby spodziewał się że coś z nich wyskoczy. Po krótkim momencie wstał i udał się w tym samym kierunku co przed chwilą Kili. Po drodze napotkał służkę, której zlecił aby pozbyła się goblina i blondyny z królestwa. Szedł długim korytarzem i obmyślał swoje życie. Kiedy dotarł do punktu znanego nam jako MIŁOŚĆ, wpadł na coś małego. Z zamyśleń wyrwał go głos.
- Przepraszam wasza wysokość- delikatny głos należał do dziewczyny zajmującej się końmi.
- To moja wina- Kiedy Thorin schylał się papiery, które wypadły mu z ręki, dziewczyna usiadła na Kamiennej posadzce.
- Dlaczego to zrobiłaś- Król przyglądał jej się uważnie.
- Nie mogę sięgać wyżej niż mój pan, to nie jest godne zachowanie wobec Króla- znowu usłyszał przestraszony głos.
- Idź już, jak będziesz tak miła przyjdź do sali tronowej wieczorem.
Powiedział i udał się w dalszą podróż po korytarzu. Po jego głowie krążyła pewna osóbka, której imienia nawet nie znał.
***
Krasnolud siedział na łożu i tupał nogą w podłogę. Nie umiał wytrzymać bez Tauriel, czuł jakby wyrwano mu kawałek serca bez którego nie można żyć. Siedział tak i patrzył przed siebie. Kiedy w końcu wyczerpany tą ciszą, opadł na plecy i patrzył nie obecnym wzrokiem w sufit. Po chwili z jego ust dałoby się słyszeć słowa: Tauriel, kocham cię.
***
Tauriel stępowała wraz z rumakiem. Było jej wstyd. Zostawiła ukochanego tak naprawdę bez słowa, ukradła konia z pałacu. Boże ja go kocham- takie myśli chodziły jej po głowie. Z chwili zamyśleń wyrwał ją dźwięk galopującego rumaka, za nim zdążyła odwrócić głowę, Fili wraz z koniem był już obok niej.
- Nie ładnie tak zostawiać ukochanego bez wyjaśnień - powiedział i uśmiechnął się do Elfki. Ta odwzajemniła uśmiech i wciągnęła się w rozmowę z Filim.
- Dobra, pora już wracać, pojedziemy do Kiliego- powiedział i zawrócił swojego konia - Ma coś ważnego ci do powiedzenia.
- Czyli co ? - Zapytała elfka i przyśpieszyła do galopu- jak tak szybko mnie znalazłeś ?
Fili po chwili dogonił Tauriel
- Powiedzmy że zostawię tą historię na inny raz - powiedział i zacmokał do konia. Ten posłusznie posłuchał się Krasnoluda i przyśpieszył do cwału.
****
Informuję że bardzo przepraszam że nie dodawałam tak długo posta z opowiadaniem, ale tak jak pisałam już wcześniej nie miałam weny :) Mam nadzieję że wam się to spodoba <3 Informuje że zdjęcie dostałam od Angeliki na pocztę i nwm skąd pochodzi :) ( opowiadanie o tym jak kili znalazł ciocie dodam jutro 14.02.2015)
24 stycznia, 2015
Opowiadanie o hobbicie - Czyli jak Kili zyskał ciocie cz.7
Hej kochani !
Opowiadanie miało pojawić się wczoraj, ale stwierdziłam że jest zbyt krótkie i musiałam dopisać resztę. Tak więc dodaje dzisiaj rano :) Życzę miłego czytania !
( Rozmowa tuż po tym jak Legolas poszedł do Tauriel i przed rozmową Luthien z Thorinem dotyczącej jej pobytu w Esgaroth ... tak się fajnie cofniemy w tył ;) )
Dziewczyna patrzyła jeszcze chwilę na schody, po tym jak Legolas na nich zniknął. Odwróciła się do krasnoluda. Stał przy kracie.
- Słyszałeś co mówiliśmy - zapytała - Czy mam ci jeszcze raz objaśnić ?
- Objaśnij. Usłyszała od krasnoluda.
- Jutro wypuszczę was z cel i razem z Tauriel, zejdziecie z nią do piwnicy.
Trzymają tam puste beczki po winie, wejdziecie do nich i popłyniecie Leśną Rzeką. Po pewnym czasie będzie zatoka, tam będę czekała wraz z Luthien. Później jedziemy konno do Esgaroth. Tak przy okazji twój siostrzeniec żyje.
- To dobrze- Krasnolud przetarł ręką czoło - Kim jest Luthien ?
- Siostrzeniec ci jutro wytłumaczy - odpowiedziała. Miała już iść do celi Noriego, kiedy Fili niespodziewanie zapytał - Dlaczego nam pomagasz ?
Arlia popatrzyła się na swoje ręce, oglądała je dokładnie. Sama nie wiedziała dla czego im pomaga. Chyba dlatego, że nie umie już znieść tego lochu, a miała na myśli całe to królestwo. Jednak jeszcze jedna mała rzecz skłoniła ją do pomocy krasnoludów.
- Nie potrzebnie zapytałem. Usłyszała głos Filiego. Popatrzyła na niego, a on jedynie oddalił się w głąb celi.
- Przyniosę broń, tylko proszę nie uciekajcie. Inaczej nie wyjdziecie już z stąd. Krasnolud kiwnął głową, a ona podążyła do następnych cel. Dręczyło ją to pytanie, a jeszcze bardziej odpowiedź na nie.
*
Elfka szła przez korytarz. Na jego końcu znajdował się pokój w którym trzymano broń odebraną jeńcom oraz mała drobna pochodnia zawieszona na ścianie. Dotknęła ręką klamkę pokoju jednak w tym momencie poczuła czyjąś rękę na ramieniu.
- Co tu robisz ? Głos nie należał do najprzyjemniejszych, jednak ona odetchnęła z ulgą, że to nie król.
- Chcę przeglądnąć broń, może znajdę coś dla siebie - odpowiedziała. Starała się aby jej głos nie zadrżał. Strażnik stojący za nią wyczułby to natychmiast.
- Dobrze, idę z tobą.
Arlia przeklinała tego elfa w myślach. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Panowała ciemność. Wzięła pochodnie i zaczęła przeglądać broń. Znalazła kilka noży Filiego ( które sama mu odbierała), łuk Kiliego ( przynajmniej na to wyglądał ) oraz kilka mieczy które byłyby idealne dla reszty, Orkrista i nóż do kopert ( idealny dla hobbita).
- Chcesz to wszystko sobie wziąć - zapytał ją elf.
- Nie wiem. Łuk mi się zniszczył a i miecz nie jest już zbyt dobry. Kiedy słyszała swoje słowa złączone w zdanie stwierdziła że jest idiotką. Oby kupił je ten strażnik.
- Dobrze. Nie powiem tego Królowi.- głos nagle zmienił swoją barwę. Odwróciła się i z uwagą przyglądała się twarzy elfa.
- Legolas, czego wcześniej nie powiedziałeś, że to ty - Arlia popatrzyła na jego ubranie. Należały do strażników.
- Daj pomogę ci- powiedział i chwycił miecze - Rozdam je na najniższym piętrze, ty idź do hobbita i do Thorina.
Legolas wyszedł z pokoju i podążał w stronę cel.
- Jeszcze do Kiliego- powiedziała sama do siebie i chwyciła łuk w dłoń, który wcześniej odłożyła.
Wyszła z pokoju i odwiesiła pochodnie na ścianę. Skierowała się do celi hobbita. Kiedy schodziła po schodach, miecz wypadł jej z rąk. Wydał charakterystyczny dźwięk kiedy uderzył o kamienną posadzkę. Arlia wzdrygnęła się. Przecież każdy to mógł usłyszeć. Odwróciła się. Zobaczyła schodzącą po schodach Tauriel.
- Dziękuje, że to ty - Powiedziała dziewczyna do elfki.
- Masz szczęście - przytaknęła - miał iść strażnik. Daj te miecze zaniosę je, ty lepiej przygotuj konie.
Dziewczyna pokiwała głową i pobiegła w kierunku sali w której leżał krasnolud. Na korytarzu minęła służkę.
- Przepraszam czy wszystkie konie znajdują się w stajni- Arlia zapytała służkę.
- Pani, konie obecnie znajdują się w boksach a rano wypuścimy je na łąkę koło leśnej bramy- opowiedziała
- Mogłabyś powiedzieć żeby nie wypuszczali mojego i jeszcze jakiś dwóch koni ? - Elfka znowu ułożyła plan w głowie - wyruszamy na przejażdżkę z Tauriel i z Legolasem. Proszę tylko nie mów nic królowi. Chcemy odpocząć od tego miejsca na kilka minut.
- Pani, nic nie powiem królowi - odpowiedziała, ukłoniła się i udała się w kierunku stajni - idę teraz powiedzieć żeby nie wypuszczali koni.
- Dziękuje - krzyknęła Arlia do oddalającej się służki
Elfka była już pod salą, jednak bała się do niej wejść. Niby to tylko krasnolud, ale bała się tego że znowu ktoś ją zapyta
- Po co nam pomagasz ?
( i tu już wracamy do tego jak elfka dała łuk krasnoludowi i poszła zabijać orków)
Opowiadanie dosyć krótkie, ponieważ nie wiedziałam jak tu fajnie rozpocząć ucieczkę. Dlatego stwierdziłam, że zacznę je w następnym poście- opowiadaniu. ( Następne opowiadanie dodam w poniedziałek pod wieczór ) Zastanawiam się również czy z opowiadania o Tauriel i Kilim nie zrobić dłuższej serii typu np. 15 fanfików.
21 stycznia, 2015
Opowiadanie o hobbicie- Czyli jak Kili zyskał ciocie cz.6
Hej kochani !!!
Wiem miało być wczoraj, ale dodam dzisiaj. Za to w miarach przeprosin cz.6 będzie znacznie dłuższa od pozostałych ( przynajmniej tak mi się wydaje )
* Przepraszam za błędy , nie powinno ich być ale zawsze mogą się zdażyć.
Kili siedział na stole. Głowę miał opartą na dłoniach. Minęła dłuższa chwila od słów wypowiedzianych przez elfkę. Po chwili namysłu krasnolud w końcu odważył się zapytać:
- Jesteś z nami, czy przeciw nam ? -Ręką masował skroń.
- Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć- Elfka odpowiedziała. Odwróciła się, miał zamiar wyjść z sali i udać się do swojej komnaty. Nagle krasnolud chwycił ją za rękę i delikatnie pociągnął ją w swoim kierunku.
- Odpowiedz - Kili nadal nie puszczał jej ręki.
- Już ci mówiłam, nie mogę stać po żadnej stronie. Lepiej siedź cicho. Inaczej mój Król zamknie cię w lochach. Muszę iść, ale wrócę. - Elfka patrzyła prosto w oczy krasnoluda - Wrócę tylko puść moją rękę. Po chwili poczuła ulgę na ręce i udała się w kierunku drzwi. Zatrzasnęła je za sobą. Chwilę opierała się o nie, ale musiała iść. Jednak już nie do swojej komnaty.W jej głowie właśnie układał się plan, którym musiała się z kimś podzielić. Do głowy jej przyszła tylko jedna osoba.
- Tauriel. Szepnęła i podążyła w kierunku jej komnaty.
* * *
Dziewczyna wychodziła ze swojej komnaty. Na plecach miała zawieszony łuk. Zdawało jej się, że korytarz nie ma końca. Stanęła na chwilę koło drzwi. Rozejrzała się kilka razy, postanowiła wejść do środka. Szybko zamknęła drzwi i podeszła do leżącego krasnoluda.
- Gdzie jest Arlia - powiedziała i szturchnęła go w ramię - Gdzie poszła ?
Krasnolud powiedział jej o tym, że poszła jej szukać.
- Zostań tu - powiedziała i po chwili wyszła z sali.
Tauriel udała się do swojej komnaty. Całe szczęście, że ona tam stała.
- Arlia szukałam cie - elfka delikatnie zaczęła.
- Musimy porozmawiać, proszę obiecaj że nikomu nie powiesz nawet Królowi - Dziewczyna chwyciła elfkę pod ramię - muszę ci coś wyznać.
- No mów. Niech ci będzie nikomu nie powiem - Tauriel zaciekawiona ruszyła za przyjaciółką.
- Dobrze, zacznijmy od tego że chcę im pomóc. Muszę ich uwolnić. Postawi się na ich miejsce, jakbyś się czuła gdyby odebrano ci dom, odebrano rodzinę, wszystko na czym ci zależało przestało istnieć ? Rozumiesz to ? Muszę spróbować im pomóc.
- Musimy Arlia musimy. Tauriel przytuliła dziewczynę - Pojutrze jest święto Leśnych Świateł, załatwię służbę pilnującą krasnoludów. Beczkami wypłyną z królestwa, później przepłyną Leśna Rzekę. Tam na nich poczekasz. Niestety nie będę mogła być z wami- dziewczyna wzrokiem nie była obecna - Jadę z Legolasem do Dol Guldur. Dołączę do was jak załatwimy tam parę spraw. Ty tylko załatw konie.
- Dziękuje Tauriel, dziękuje.
* * *
Dziewczyna podążała w kierunku celi Thorina. Szła po kamiennej posadce na której słychać było każdy jej krok. Na plecach miała łuk. Kiedy dotknęła ręką krat i cicho zawołała Luthien.
- Powiedz Thorinowi, że jutro wypuścimy was z celi. Pójdziecie za Tauriel do piwnicy, gdzie dostarczane są beczki z winem. Każdy krasnolud wejdzie do beczek i popłyną do zatoki. Tam będziemy czekać. Ty ze mną pojedziesz konno.
Luthien kiwnęła głową porozumiewawczo. Arlia odeszła od celi Luthien i Thorina i udała się na przeciwko niej. Wyjaśniła hobbitowi jej plan. Zeszła potem na niższe piętra. Zobaczyła to czego najbardziej się obawiała.
* * *
Legolas stał przy celi Filiego. Kiedy zobaczył dziewczynę, udał się w jej kierunku. Napiął łuk i wykierował wystraszoną Arlie. Miała zrobić to samo. Kiedy tylko sięgnęła ręką za plecy i poczuła uchwyt łuku Legolas podszedł do niej.
- Nie mów nic mojemu ojcu- powiedział, ale nadal nie schował łuku - Staram się im pomóc, ale pewnie tego nie zrozumiesz.
- Rozumiem, też im chce pomóc mam już ułożony cały plan z Tauriel.
Dopiero teraz Legolas schował łuk - A więc co chcecie zrobić ?
- Popłyną w beczkach przez Leśną Rzekę, potem wciągnę ich z beczek i udamy się do Esgaroth.
- Dobrze, ojciec mój nic nie wie. Niestety wiesz o tym, że ja i Tauriel nie będziemy mogli iść z wami.
- Tak wiem, poradzę sobie razem z Luthien - Powiedziała i podeszła do celi Filiego. - Idź już lepiej, Tauriel cię potrzebuje z tego co wiem.
Legolas skinął głową i zaczął wchodzić po schodach.
* * *
- Thorinie muszę ci coś powiedzieć.
Dziewczyna podeszła koło siedzącego krasnoluda.
- Jutro nas tu nie będzie- Luthien objaśniła mu plan i oparła rękę na jego ramieniu.
- Nie mogę cię zabrać do Ereboru.
Dziewczyna usiadła obok niego - Dlaczego nie ?
- Nie mogę- odpowiedział - nie rozumiesz, że tam spotka cię tylko smoczy ogień ?
- Nie obchodzi mnie to - odpowiedziała - wolę sama zginąć niż patrzeć na czyjąś śmierć.
- Zostaniesz w Esgaroth, odnajdziesz brata, poznasz kogoś. Szybko zapomnisz co wydarzyło się pomiędzy nami- odpowiedział - Jesteś za młoda na śmierć, a zabierając cię tam. To właśnie ją sprowadzam na ciebie.
- Nie chcę poznawać nikogo innego. Zrozumiesz to wreszcie - Luthien czuła, że łzy spływają jej po policzkach. Jak mógł jej to zrobić ?! Wyznał jej to, a teraz każe szukać kogoś innego - Czułeś kiedyś miłość ? Czy wiesz co to za uczucie. Przepraszam, Cię ty tylko chcesz odzyskać Arcyklejnot nie prawda ? Tylko o nim myślisz, to on zatruwa ci umysł - powiedziała i odeszła od niego. Nie miała ochoty na niego patrzeć. - Nie odzywaj się do mnie - krzyknęła, kiedy zobaczyła że Thorin chciał jej coś powiedzieć. Usiadła w mroku celi.
Krasnolud nie wiedział co ma robić. Owszem czuł do niej zauroczenie, była jedną z piękniejszych kobiet jakich widział i nie miała brody. Czemu nie może zrozumieć, że nie chcę sprowadzać na nią śmierć ? To pytanie cały czas krążyło po jego głowie. Nie chodziło mu o Arcyklejnot, chciał odzyskać dom. Jego i jego towarzyszy. Podszedł do Luthien i mocno chwycił za nadgarstki. Nic nie powiedziała. Delikatnie zewnętrzną stroną dłoni przejechał jej po policzku.
- Nie chcę cię stracić Luthien, ale też nie chcę narażać na śmierć - powiedział a zaraz potem delikatnie pocałował ją w czoło.
* * *
Arlia weszła do sali. Na stole dalej siedział krasnolud.
- Masz- powiedziała i podała Kiliemu łuk, który został mu zabrany - Schowaj go.
- Po co mi go dajesz - powiedział i podszedł do elfki.
- Jutro nas tu nie będzie, pomagam wam się z tond wydostać- powiedziała - popłyniesz beczkami przez Leśną Rzekę a w zatocę będę czekała na was z Luthien.
- Kim jest Luthien - Kiliemu niespodziewanie zabłysły oczy.
- Dokładnie to nie wiem, jest celi z Thorinem.
- Na Durina wujek ma dziewczynę ? - Krasnolud nie spodziewanie zeskoczył ze stołu - musisz mnie do niego zaprowadzić. Rozumiesz to ! Tyle razu mu sprowadzałem ... w Górach Mglistych, a teraz se znalazł ! Jezu to oznacza, że ona będzie moją ciocią!
- Kili nie wiem czy jest z Thorinem, nie mogę cię tam zaprowadzić. Zlazł by cię wtedy Król Elfów Leśnych.
- A ty z kimś jesteś - Rozmowa przybrała dziwne i zaskakujące tempo.
- To tak samo ja się mogę ciebie zapytać- elfka rzuciła od niechcenia.
- Nie. Nagle usłyszała krótką odpowiedź. - A ty ?
- Nie - Rzuciła
- No to - Kili przestał. Do sali wszedł Legolas. Arlia musimy iść, orkowie się pojawili koło Bramy na Leśnej Rzece.
- Kili zostań tu - opowiedziała
- Nie - znowu usłyszała to samo słowo, chciała iść jednak on trzymał ją za rękę.
- Arlia nie mamy czasu - Legolas był podenerwowany całą sytuacją.
- Idź już, ja zaraz przybędę - opowiedziała i popatrzyła na Kieliego - puść mnie proszę.
- Też idę - powiedział i chwycił w dłoń łuk - nie potrzebnie mi go dawałaś.
- Nie rozumiesz, że jak pójdziesz ze mną to Król cię wtrąci do więzienia, to mała pestka. Gorzej jak zginiesz.
- Boisz się o mnie - zapytał
- Nie - odpowiedziała- Co czuł by twój brat gdyby dowiedział się, że nie żyjesz.
Elfka wyrwała się i pobiegła w kierunku wyjścia. Zostawiła go samego. Kili poszedł w kierunku wyjścia.
- A co jeśli tobie się coś stanie - powiedział, ale nie usłyszał już odpowiedzi.
Wiem miało być wczoraj, ale dodam dzisiaj. Za to w miarach przeprosin cz.6 będzie znacznie dłuższa od pozostałych ( przynajmniej tak mi się wydaje )
* Przepraszam za błędy , nie powinno ich być ale zawsze mogą się zdażyć.
Kili siedział na stole. Głowę miał opartą na dłoniach. Minęła dłuższa chwila od słów wypowiedzianych przez elfkę. Po chwili namysłu krasnolud w końcu odważył się zapytać:
- Jesteś z nami, czy przeciw nam ? -Ręką masował skroń.
- Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć- Elfka odpowiedziała. Odwróciła się, miał zamiar wyjść z sali i udać się do swojej komnaty. Nagle krasnolud chwycił ją za rękę i delikatnie pociągnął ją w swoim kierunku.
- Odpowiedz - Kili nadal nie puszczał jej ręki.
- Już ci mówiłam, nie mogę stać po żadnej stronie. Lepiej siedź cicho. Inaczej mój Król zamknie cię w lochach. Muszę iść, ale wrócę. - Elfka patrzyła prosto w oczy krasnoluda - Wrócę tylko puść moją rękę. Po chwili poczuła ulgę na ręce i udała się w kierunku drzwi. Zatrzasnęła je za sobą. Chwilę opierała się o nie, ale musiała iść. Jednak już nie do swojej komnaty.W jej głowie właśnie układał się plan, którym musiała się z kimś podzielić. Do głowy jej przyszła tylko jedna osoba.
- Tauriel. Szepnęła i podążyła w kierunku jej komnaty.
* * *
Dziewczyna wychodziła ze swojej komnaty. Na plecach miała zawieszony łuk. Zdawało jej się, że korytarz nie ma końca. Stanęła na chwilę koło drzwi. Rozejrzała się kilka razy, postanowiła wejść do środka. Szybko zamknęła drzwi i podeszła do leżącego krasnoluda.
- Gdzie jest Arlia - powiedziała i szturchnęła go w ramię - Gdzie poszła ?
Krasnolud powiedział jej o tym, że poszła jej szukać.
- Zostań tu - powiedziała i po chwili wyszła z sali.
Tauriel udała się do swojej komnaty. Całe szczęście, że ona tam stała.
- Arlia szukałam cie - elfka delikatnie zaczęła.
- Musimy porozmawiać, proszę obiecaj że nikomu nie powiesz nawet Królowi - Dziewczyna chwyciła elfkę pod ramię - muszę ci coś wyznać.
- No mów. Niech ci będzie nikomu nie powiem - Tauriel zaciekawiona ruszyła za przyjaciółką.
- Dobrze, zacznijmy od tego że chcę im pomóc. Muszę ich uwolnić. Postawi się na ich miejsce, jakbyś się czuła gdyby odebrano ci dom, odebrano rodzinę, wszystko na czym ci zależało przestało istnieć ? Rozumiesz to ? Muszę spróbować im pomóc.
- Musimy Arlia musimy. Tauriel przytuliła dziewczynę - Pojutrze jest święto Leśnych Świateł, załatwię służbę pilnującą krasnoludów. Beczkami wypłyną z królestwa, później przepłyną Leśna Rzekę. Tam na nich poczekasz. Niestety nie będę mogła być z wami- dziewczyna wzrokiem nie była obecna - Jadę z Legolasem do Dol Guldur. Dołączę do was jak załatwimy tam parę spraw. Ty tylko załatw konie.
- Dziękuje Tauriel, dziękuje.
* * *
Dziewczyna podążała w kierunku celi Thorina. Szła po kamiennej posadce na której słychać było każdy jej krok. Na plecach miała łuk. Kiedy dotknęła ręką krat i cicho zawołała Luthien.
- Powiedz Thorinowi, że jutro wypuścimy was z celi. Pójdziecie za Tauriel do piwnicy, gdzie dostarczane są beczki z winem. Każdy krasnolud wejdzie do beczek i popłyną do zatoki. Tam będziemy czekać. Ty ze mną pojedziesz konno.
Luthien kiwnęła głową porozumiewawczo. Arlia odeszła od celi Luthien i Thorina i udała się na przeciwko niej. Wyjaśniła hobbitowi jej plan. Zeszła potem na niższe piętra. Zobaczyła to czego najbardziej się obawiała.
* * *
Legolas stał przy celi Filiego. Kiedy zobaczył dziewczynę, udał się w jej kierunku. Napiął łuk i wykierował wystraszoną Arlie. Miała zrobić to samo. Kiedy tylko sięgnęła ręką za plecy i poczuła uchwyt łuku Legolas podszedł do niej.
- Nie mów nic mojemu ojcu- powiedział, ale nadal nie schował łuku - Staram się im pomóc, ale pewnie tego nie zrozumiesz.
- Rozumiem, też im chce pomóc mam już ułożony cały plan z Tauriel.
Dopiero teraz Legolas schował łuk - A więc co chcecie zrobić ?
- Popłyną w beczkach przez Leśną Rzekę, potem wciągnę ich z beczek i udamy się do Esgaroth.
- Dobrze, ojciec mój nic nie wie. Niestety wiesz o tym, że ja i Tauriel nie będziemy mogli iść z wami.
- Tak wiem, poradzę sobie razem z Luthien - Powiedziała i podeszła do celi Filiego. - Idź już lepiej, Tauriel cię potrzebuje z tego co wiem.
Legolas skinął głową i zaczął wchodzić po schodach.
* * *
- Thorinie muszę ci coś powiedzieć.
Dziewczyna podeszła koło siedzącego krasnoluda.
- Jutro nas tu nie będzie- Luthien objaśniła mu plan i oparła rękę na jego ramieniu.
- Nie mogę cię zabrać do Ereboru.
Dziewczyna usiadła obok niego - Dlaczego nie ?
- Nie mogę- odpowiedział - nie rozumiesz, że tam spotka cię tylko smoczy ogień ?
- Nie obchodzi mnie to - odpowiedziała - wolę sama zginąć niż patrzeć na czyjąś śmierć.
- Zostaniesz w Esgaroth, odnajdziesz brata, poznasz kogoś. Szybko zapomnisz co wydarzyło się pomiędzy nami- odpowiedział - Jesteś za młoda na śmierć, a zabierając cię tam. To właśnie ją sprowadzam na ciebie.
- Nie chcę poznawać nikogo innego. Zrozumiesz to wreszcie - Luthien czuła, że łzy spływają jej po policzkach. Jak mógł jej to zrobić ?! Wyznał jej to, a teraz każe szukać kogoś innego - Czułeś kiedyś miłość ? Czy wiesz co to za uczucie. Przepraszam, Cię ty tylko chcesz odzyskać Arcyklejnot nie prawda ? Tylko o nim myślisz, to on zatruwa ci umysł - powiedziała i odeszła od niego. Nie miała ochoty na niego patrzeć. - Nie odzywaj się do mnie - krzyknęła, kiedy zobaczyła że Thorin chciał jej coś powiedzieć. Usiadła w mroku celi.
Krasnolud nie wiedział co ma robić. Owszem czuł do niej zauroczenie, była jedną z piękniejszych kobiet jakich widział i nie miała brody. Czemu nie może zrozumieć, że nie chcę sprowadzać na nią śmierć ? To pytanie cały czas krążyło po jego głowie. Nie chodziło mu o Arcyklejnot, chciał odzyskać dom. Jego i jego towarzyszy. Podszedł do Luthien i mocno chwycił za nadgarstki. Nic nie powiedziała. Delikatnie zewnętrzną stroną dłoni przejechał jej po policzku.
- Nie chcę cię stracić Luthien, ale też nie chcę narażać na śmierć - powiedział a zaraz potem delikatnie pocałował ją w czoło.
* * *
Arlia weszła do sali. Na stole dalej siedział krasnolud.
- Masz- powiedziała i podała Kiliemu łuk, który został mu zabrany - Schowaj go.
- Po co mi go dajesz - powiedział i podszedł do elfki.
- Jutro nas tu nie będzie, pomagam wam się z tond wydostać- powiedziała - popłyniesz beczkami przez Leśną Rzekę a w zatocę będę czekała na was z Luthien.
- Kim jest Luthien - Kiliemu niespodziewanie zabłysły oczy.
- Dokładnie to nie wiem, jest celi z Thorinem.
- Na Durina wujek ma dziewczynę ? - Krasnolud nie spodziewanie zeskoczył ze stołu - musisz mnie do niego zaprowadzić. Rozumiesz to ! Tyle razu mu sprowadzałem ... w Górach Mglistych, a teraz se znalazł ! Jezu to oznacza, że ona będzie moją ciocią!
- Kili nie wiem czy jest z Thorinem, nie mogę cię tam zaprowadzić. Zlazł by cię wtedy Król Elfów Leśnych.
- A ty z kimś jesteś - Rozmowa przybrała dziwne i zaskakujące tempo.
- To tak samo ja się mogę ciebie zapytać- elfka rzuciła od niechcenia.
- Nie. Nagle usłyszała krótką odpowiedź. - A ty ?
- Nie - Rzuciła
- No to - Kili przestał. Do sali wszedł Legolas. Arlia musimy iść, orkowie się pojawili koło Bramy na Leśnej Rzece.
- Kili zostań tu - opowiedziała
- Nie - znowu usłyszała to samo słowo, chciała iść jednak on trzymał ją za rękę.
- Arlia nie mamy czasu - Legolas był podenerwowany całą sytuacją.
- Idź już, ja zaraz przybędę - opowiedziała i popatrzyła na Kieliego - puść mnie proszę.
- Też idę - powiedział i chwycił w dłoń łuk - nie potrzebnie mi go dawałaś.
- Nie rozumiesz, że jak pójdziesz ze mną to Król cię wtrąci do więzienia, to mała pestka. Gorzej jak zginiesz.
- Boisz się o mnie - zapytał
- Nie - odpowiedziała- Co czuł by twój brat gdyby dowiedział się, że nie żyjesz.
Elfka wyrwała się i pobiegła w kierunku wyjścia. Zostawiła go samego. Kili poszedł w kierunku wyjścia.
- A co jeśli tobie się coś stanie - powiedział, ale nie usłyszał już odpowiedzi.
19 stycznia, 2015
Opowiadanie o Tauriel i Kilim cz. 2 / Jednak będą 4 części opowadania / Przesuniecie opowiadania.
* Od razu informuje że opowiadanie o hobbicie przesunełam na jutro ok 17 :) Taa całe mnie się usunęło a miałam je zapisane w notatniku.
Krasnolud chodził, w tą i s powrotem po komnacie Kiliego. Co chwila wyglądał przez małe okno umieszczone nad jego łożem. - Gdzie on się na Durina podziewa- krzyknął do siebie i kopnął stojące obok łóżka wiadro. - Ciekawe po co mu wiadro w pokoju- Powiedział i je podniósł. Miał ochotę je wypieprzyć przez to durne okno. Fili nie wytrzymywał. Przez całą noc pilnował , aby wuj nie pytał się o Kiliego. Jednak musiało to kiedyś nastąpić. Nagle do drzwi rozległo się pukanie. - Panie Kili, Król prosi abyś zjawił się w sali tronowej - powiedział głos za drzwiami. Najprawdopodobniej była to jedna ze służek. - Na Durina, co ja mam teraz zrobić - Fili w myślach obmyślał plan. Uderzył się ręką w czoło.
- Kili zaraz się zjawi, poszedł po papiery dotyczące umowy zaprzestania wizyt Króla elfów w Ereborze.
- Dobrze, niech potem zjawi się u Króla Thorina.- powiedziała służka i odeszła.
Fili usiadł na łóżku i podparł się rękoma o brodę.
- Ciekawe gdzie się on podziewa.
* * *
- Kili.
- Kili....
- Kili !
- Kili ! Śpiochu ! - Elfka delikatnie dotknęła go po policzku.
Jak go tu obudzić ?
- Kili !! Legolas tu jest.
Krasnolud od razu usiadł i powoli się przeciągnął. Dopiero po chwili dotarło do niego co powiedziała do niego Tauriel.
- Że kto tu jest ?!
- Nic już nic- powiedziała to i chwyciła go za rękę - Wstawaj, musisz dotrzeć do Ereboru przed południem.
- Przecież jest dopiero ranek - Kili pociągnął ją za rękę i znowu się położył.
- Jakby był ranek, to słońce nie było by nad nami - Tauriel osłaniała dłonią oczy przed promieniami słońca.
Krasnolud zdjął rękę z oczu i od razu oślepiły go promienie.
- Na Durina, przecież ja mam dzisiaj konferencje!
Tym razem to krasnolud pociągnął ją za rękę. Po chwili znajdywali się już przed miastem Dal.
* * *
- Wuju już ci mówiłem, że Kili poszedł po papiery dotyczące wizyt w Ereborze.
Fili stał przed Królem i dalej próbował kryć brata.
- Powinien już wrócić, przecież zaraz zjawi się blondyna na sowim głupim łośku.
Thorin nie krył tego że wprost nie na widzi Króla Leśnych Elfów.
- Za niedługo się zjawi obiecuje ci to - Fili odwrócił się w stronę wyjścia z sali.- Może i zjawi się z elfką. Powiedział to. Mógł wcześniej ugryźć się w język.
- Co mówiłeś ?- Głos Thorina zmienił się radykalnie.
- Że Kili zjawi się z Elficką... Kobyłą. Dlaczego zawsze mówić coś nie tak.
- Kobyłą, nagle na koniu mu się zachciało jeździć. - Król omal nie wybuchł śmiechem.
Nagle Fili odwrócił wzrok. Drzwi wejściowe otworzyły się z trzaskiem.
- Ładna mi to kobyła - powiedział i szturchnął Filiego w ramię.
- Wujku ja mam te papiery w komnacie. Kili szedł trzymając za rękę Tauriel.
- Przecież przed chwilą poszedłeś po te papiery. Wzrok Thorina przeniósł się na Filiego, który znajdował się tuż wyjścia.
- Przecież on jest taki nie dojrzały, że musiał te papiery zgubić po drodze- Odparł i obrócił się na pięcie. - Chętnie się zgłaszam na poszukiwania tych dokumentów. Ja już zacznę żeby zdążyć przed blondyn... tzn. Królem Leśnych Elfów.
- Fili do mnie. Thorin znów przybrał inna barwę głosu.
Krasnolud ze spuszczonym wzrokiem podszedł do wuja.
- Ktoś mi w końcu wyjaśni co tu się na Durina dzieje. Thorin omal nie wybuchł.
- Może ja wyjaśnię- odezwała się dotychczas milcząca Tauriel - zaczęło się od tego, że Kili skarżył się na straszny ból nogi. Musiałam mu pomóc, ale przez to że nie miałam przy sobie leków. Wzięłam konia i razem z nim - Wskazała na Kiliego - pojechałam do mojego Królestwa. Przez to że twój siostrzeniec miał mieć jakąś mowę z Królem to wziął te głupie papiery, których i tak zapomniał wziąć spod łóżka. Dopiero przed chwilą z nim wróciłam i przy okazji informuje że pan blondyna bo go tak zwiecie wyruszył już w podróż.
- Czy wy naprawdę sądzicie, że jestem głupi. Thorin wstał i już miał chwycić Kiliego, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły.
- Czyżby przyjechała blondyna- Thorin ręką przesunął po skroniach.
Od drzwi wejściowych kroczył Łoś na którym siedział Thraundul. W pewnej chwili ten głupi zwierz potknął się o swoje nogi i ledwo co się utrzymał. Blondyna za to przechyliła się dosyć w prawo i w każdym momencie mógł spać.
- Thorinie, możemy już zacząć tę rozmowę- Powiedział i zszedł z łosia - Przy okazji Fili zaprowadź Go do stajni.
Fili popatrzył na wuja, ale on jedynie skinął głową. Krasnolud chwycił zwierzę ze lejce i prowadził w kierunku stajni. Oczywiście co innego mógł zrobić. W pewnej chwili to pieprzone zwierze narobiło na płytki w sali Tronowej. Kiedy zobaczyła to blondyna od razu chwyciła Tauriel pod ramię i szedł obok Thorina do sali Konferencyjnej. Kili został sali tronowej z Filim i łosiem. - Kili bądź dobry i posprzątaj to- Starszy brat wskazał nogą na to co zrobił łoś. Fili szybko wyszedł z łosiem z sali, a Kili został sam na sam z plackiem łosia. Nagle z sali konferencyjnej wybiegła elfka i podbiegła do Kiliego. Przytuliła go.
- Przepraszam- Tauriel co chwila wycierała łzy - Przepraszam nie chcę cię opuszczać, ale muszę. Przepraszam.
- Gdzie idziesz, i dlaczego mi to robisz- Kili popatrzył jej prosto w oczy.
- Do Dol Guldur.
Następna część będzie kiedy ją napisze tj. czwartek chyba :p A i przepraszam że tak późno ale nastawiłam blogera żeby mi dodał to na 14 ale 20.01 Przepraszam was :) Z góry przepraszam też za błędy.
Krasnolud chodził, w tą i s powrotem po komnacie Kiliego. Co chwila wyglądał przez małe okno umieszczone nad jego łożem. - Gdzie on się na Durina podziewa- krzyknął do siebie i kopnął stojące obok łóżka wiadro. - Ciekawe po co mu wiadro w pokoju- Powiedział i je podniósł. Miał ochotę je wypieprzyć przez to durne okno. Fili nie wytrzymywał. Przez całą noc pilnował , aby wuj nie pytał się o Kiliego. Jednak musiało to kiedyś nastąpić. Nagle do drzwi rozległo się pukanie. - Panie Kili, Król prosi abyś zjawił się w sali tronowej - powiedział głos za drzwiami. Najprawdopodobniej była to jedna ze służek. - Na Durina, co ja mam teraz zrobić - Fili w myślach obmyślał plan. Uderzył się ręką w czoło.
- Kili zaraz się zjawi, poszedł po papiery dotyczące umowy zaprzestania wizyt Króla elfów w Ereborze.
- Dobrze, niech potem zjawi się u Króla Thorina.- powiedziała służka i odeszła.
Fili usiadł na łóżku i podparł się rękoma o brodę.
- Ciekawe gdzie się on podziewa.
* * *
- Kili.
- Kili....
- Kili !
- Kili ! Śpiochu ! - Elfka delikatnie dotknęła go po policzku.
Jak go tu obudzić ?
- Kili !! Legolas tu jest.
Krasnolud od razu usiadł i powoli się przeciągnął. Dopiero po chwili dotarło do niego co powiedziała do niego Tauriel.
- Że kto tu jest ?!
- Nic już nic- powiedziała to i chwyciła go za rękę - Wstawaj, musisz dotrzeć do Ereboru przed południem.
- Przecież jest dopiero ranek - Kili pociągnął ją za rękę i znowu się położył.
- Jakby był ranek, to słońce nie było by nad nami - Tauriel osłaniała dłonią oczy przed promieniami słońca.
Krasnolud zdjął rękę z oczu i od razu oślepiły go promienie.
- Na Durina, przecież ja mam dzisiaj konferencje!
Tym razem to krasnolud pociągnął ją za rękę. Po chwili znajdywali się już przed miastem Dal.
* * *
- Wuju już ci mówiłem, że Kili poszedł po papiery dotyczące wizyt w Ereborze.
Fili stał przed Królem i dalej próbował kryć brata.
- Powinien już wrócić, przecież zaraz zjawi się blondyna na sowim głupim łośku.
Thorin nie krył tego że wprost nie na widzi Króla Leśnych Elfów.
- Za niedługo się zjawi obiecuje ci to - Fili odwrócił się w stronę wyjścia z sali.- Może i zjawi się z elfką. Powiedział to. Mógł wcześniej ugryźć się w język.
- Co mówiłeś ?- Głos Thorina zmienił się radykalnie.
- Że Kili zjawi się z Elficką... Kobyłą. Dlaczego zawsze mówić coś nie tak.
- Kobyłą, nagle na koniu mu się zachciało jeździć. - Król omal nie wybuchł śmiechem.
Nagle Fili odwrócił wzrok. Drzwi wejściowe otworzyły się z trzaskiem.
- Ładna mi to kobyła - powiedział i szturchnął Filiego w ramię.
- Wujku ja mam te papiery w komnacie. Kili szedł trzymając za rękę Tauriel.
- Przecież przed chwilą poszedłeś po te papiery. Wzrok Thorina przeniósł się na Filiego, który znajdował się tuż wyjścia.
- Przecież on jest taki nie dojrzały, że musiał te papiery zgubić po drodze- Odparł i obrócił się na pięcie. - Chętnie się zgłaszam na poszukiwania tych dokumentów. Ja już zacznę żeby zdążyć przed blondyn... tzn. Królem Leśnych Elfów.
- Fili do mnie. Thorin znów przybrał inna barwę głosu.
Krasnolud ze spuszczonym wzrokiem podszedł do wuja.
- Ktoś mi w końcu wyjaśni co tu się na Durina dzieje. Thorin omal nie wybuchł.
- Może ja wyjaśnię- odezwała się dotychczas milcząca Tauriel - zaczęło się od tego, że Kili skarżył się na straszny ból nogi. Musiałam mu pomóc, ale przez to że nie miałam przy sobie leków. Wzięłam konia i razem z nim - Wskazała na Kiliego - pojechałam do mojego Królestwa. Przez to że twój siostrzeniec miał mieć jakąś mowę z Królem to wziął te głupie papiery, których i tak zapomniał wziąć spod łóżka. Dopiero przed chwilą z nim wróciłam i przy okazji informuje że pan blondyna bo go tak zwiecie wyruszył już w podróż.
- Czy wy naprawdę sądzicie, że jestem głupi. Thorin wstał i już miał chwycić Kiliego, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły.
- Czyżby przyjechała blondyna- Thorin ręką przesunął po skroniach.
Od drzwi wejściowych kroczył Łoś na którym siedział Thraundul. W pewnej chwili ten głupi zwierz potknął się o swoje nogi i ledwo co się utrzymał. Blondyna za to przechyliła się dosyć w prawo i w każdym momencie mógł spać.
- Thorinie, możemy już zacząć tę rozmowę- Powiedział i zszedł z łosia - Przy okazji Fili zaprowadź Go do stajni.
Fili popatrzył na wuja, ale on jedynie skinął głową. Krasnolud chwycił zwierzę ze lejce i prowadził w kierunku stajni. Oczywiście co innego mógł zrobić. W pewnej chwili to pieprzone zwierze narobiło na płytki w sali Tronowej. Kiedy zobaczyła to blondyna od razu chwyciła Tauriel pod ramię i szedł obok Thorina do sali Konferencyjnej. Kili został sali tronowej z Filim i łosiem. - Kili bądź dobry i posprzątaj to- Starszy brat wskazał nogą na to co zrobił łoś. Fili szybko wyszedł z łosiem z sali, a Kili został sam na sam z plackiem łosia. Nagle z sali konferencyjnej wybiegła elfka i podbiegła do Kiliego. Przytuliła go.
- Przepraszam- Tauriel co chwila wycierała łzy - Przepraszam nie chcę cię opuszczać, ale muszę. Przepraszam.
- Gdzie idziesz, i dlaczego mi to robisz- Kili popatrzył jej prosto w oczy.
- Do Dol Guldur.
Następna część będzie kiedy ją napisze tj. czwartek chyba :p A i przepraszam że tak późno ale nastawiłam blogera żeby mi dodał to na 14 ale 20.01 Przepraszam was :) Z góry przepraszam też za błędy.
15 stycznia, 2015
Opowiadanie o hobbicie- Czyli jak Kili zyskał ciocie cz.5
Thorin poczuł coś ciepłego na jego ramieniu. Miał zamknięte oczy. Ciężko wypuścił powietrze. Coś go zabolało w lewym boku. Otworzył oczy, na początku nic nie zobaczył. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności zobaczył śpiącą Luthien. Jednak nie spała ona gdzieś w drugim końcu celi. Była w niego wtulona. Thorin nie wiedział co robić, z jednej strony był zadowolony z tego co widział, a z drugiej bał się i to wcale nie o siebie. Nie ruszał się, aby jej nie zbudzić. Po chwili wciągnął mocniej powietrze i syknął z bólu. Luthien natychmiast się obudziła, kiedy zorientowała się że leży przy krasnoludzie. Odskoczyła od niego jak oparzona.
- Przepraszam ja nie wiem co... przepraszam - powiedziała, a jej wzrok skierował się na podłogę.
Thorin nie odpowiedział. Łapał się za lewy bok, dotknął go i od razu osunął rękę.
Przez to, że dziewczyna nienawidziła takich sytuacji zapytała z lękiem- Czyżby to byl hobbit
- Niestety, nie ma ich tu
- Jak nie ma jak jest - Cichy głos odezwał się znad przeciwka.
Krasnolud energicznym ruchem podszedł do krat. Na przeciwko siebie ujrzał hobbita. Bilbo siedział przy kratach. Miał coś w ręce i ewidentnie się tym bawił.
Thorin donośnym głosem zawołał do hobbita, czy ktoś jeszcze się tu znajduje. Jednak ten pokręcił głową, i wskazał ręką pod siebie.
- Są na niższych piętrach. Niestety są prawie wszyscy.- Na samą myśl o tym, hobbit znowu pokręcił głową - Nie ma Kiliego.
Thorin zsunął się po ścianie. W jego głowie kłębiły się różne myśli. Między innymi to, że JEGO siostrzeniec mógł lub jest martwy. Tej myśli nie dopuszczał do siebie.
- Obiecałem Dis, że przyprowadzę ich całych- szepnął niby do siebie niby do Luthien.
Dziewczyna usiadła obok niego.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze- odpowiedziała i lekko szturchnęła go w ramię.
- Jak się nie uda, to nigdy sobie tego nie wybaczę.
Luthien przez chwile nie wiedziała co robi, jednak na samą myśl o siostrzeńcu Thorina, dziewczyna była pewniejsza siebie. Szczerze mówiąc przytuleniem nazwać tego nie można, ona wtuliła się w niego. Delikatnym głosem przemawiała do niego, że wszystko będzie dobrze. Ułoży się, może już tu jest tylko znalazł lepszą cele. W pewnym momencie krasnolud, objął ją ręką. Wiedział, że nie może myśleć teraz o niczym innym jak o Samotnej Górze. Jednak na drodze po Arcyklejnot, stanęła drobna przeszkoda. Przeszkoda której on nie chciał usunąć.
* * *
Legolasie czy to nie trwa już za długo, czyż bym nie zbudzał groźnego króla - Thraundil zapytał Legolasa - Czyżbym nie był dobrym władcą, Legolasie mój synu przyprowadź ją do mnie.
Elf od nie chcenia schodził po schodach prowadzących do lochów.
- Dlaczego nie mógł ich zamknąć na wyższych piętrach, tylko na tym przed czy tam ostatnim. Legolas szeptał do siebie piskliwym głosem, jaki wydawał jego ojciec. Nie zauważył nawet kiedy wpadł na Tauriel.
- Przepraszam nie chciałam, ale to dobrze że się na ciebie napotkałam. Mam pewną sprawę co do krasnoludów. - Elfka delikatnie próbowała nasunąć Legolasowi jej tok myślenia. - Gdybyśmy im pomogli.
- Też o tym myślałem. Musimy im pomóc. Przekażę im tę wiadomość przez Luthien, a właśnie po nią idę - Legolas zaczął schodzić po schodach. Dotarł już do celi Luthien kiedy zobaczył ją. Siedziała w kącie tuż przy kratach. Najwidoczniej rozmawiała z hobbitem.
- Mój król cie wzywa. Legolas właśnie otworzył cele. Dziewczyna ruszyła przed elfem. Nie bała się, ułożyła już sobie idealny plan. Wystarczy żeby na swoją stronę przeciągnęła Legolasa. Zamyśleń wyrwał ją Thraundil
- Co moja droga.. teraz mi powiesz- powiedział łagodnym głosem
- Nie mam ci nic do powiedzenia - w jej głosie panowała srogość.
- Kochana zrozum, powiesz mi nie które rzeczy i puszczę cię wolna.
- Nie ma ci nic do powiedzenia - odrzekła
Thrandil wstał i wyjął sztylet. Chwycił jej twarz w jedną dłoń i przyłożył sztylet do jej policzka.
- Teraz powiesz ? - Krzyknął
- Nie mam ci nic do powiedzenia - Krzyknęła z całych sił. Usłyszał ją krasnolud, a przecież znajdował się w lochach.
Thraundil przyłożył ostrze sztyletu pod okiem Luthien i wbił ostrze. Przeciągnąl je aż do ust. Krew popłynęła jej po policzku.
- Zabrać ją do celi - krzykał - niech zrozumie, że ze mną nie watro zaczynać.
Legolas chwycił ją za ramię i sprowadzając ją po schodach wytłumaczył że chce im pomóc. Legolas otworzył cele i pozwolił wejść do niej dziewczynie. Wracał znowu do komnaty, po tych głupich długich schodach.
Thorin podniósł się i podszedł do dziewczyny.
- Co nie chciałaś powiedzieć - zapytał - Dlaczego nie chciałaś im tego powiedzieć.
- Nie powinno cię to obchodzić - syknęła dziewczyna. Palcami dotknęła ranę palcami.
- Uwierz że powinno, mów. Królowi przecież się nie odmawia, nie ważne czy to osobiste, czy nie. Powinna była mu to powiedzieć.
- Nie powinno cię to obchodzić - odrzekła ze spuszczonymi oczami, jednak w jej głosie słychać było złość.
- Jak nie. jesteś małą wredną dziewuchą która nawet nie umie się do czegoś przyznać, nie opowiada nic o sobie jesteś taką osobą która raz jest nieśmiała a innym razem postawia się samemu królowi - Thorin chwycił ją za ramiona i przycisnął do ściany.
Luthien popatrzyła jej czarnymi oczami. Thorin nie mógł się oprzeć. Wbił się w jej blade usta. Luthien nie spodziewała się tego, przecież była zwykłą dziewczyną a on królem. Jednak to się teraz nie liczyło. Odwzajemniła pocałunek. Czuła że ta chwila pozostanie jej długo w pamięci.
- No proszę, proszę co tu sie porobiło, nasz król chyba się zakochał- powiedział dociekliwe hobbit.
- Panie Bagins robi pan się bezczelny - odparł Thorin z lekkim śmiechem
- Cóż jak masz taką towarzyszkę to chyba wszyscy by ci zazdrościli- powiedział Hobbit a w ręce przewracał mały okrągły przedmiot.
Jej kolejny rozdział <3 niestety dzisiaj taki krótki. W poniedziałek dodam kolejny. Dziękuje bardzo że czytacie te opowiadania. Opowiadanie o Tauriel i Kilim dodam jutro, ponieważ nie wyrobiłam się z czasem.
- Przepraszam ja nie wiem co... przepraszam - powiedziała, a jej wzrok skierował się na podłogę.
Thorin nie odpowiedział. Łapał się za lewy bok, dotknął go i od razu osunął rękę.
Przez to, że dziewczyna nienawidziła takich sytuacji zapytała z lękiem- Czyżby to byl hobbit
- Niestety, nie ma ich tu
- Jak nie ma jak jest - Cichy głos odezwał się znad przeciwka.
Krasnolud energicznym ruchem podszedł do krat. Na przeciwko siebie ujrzał hobbita. Bilbo siedział przy kratach. Miał coś w ręce i ewidentnie się tym bawił.
Thorin donośnym głosem zawołał do hobbita, czy ktoś jeszcze się tu znajduje. Jednak ten pokręcił głową, i wskazał ręką pod siebie.
- Są na niższych piętrach. Niestety są prawie wszyscy.- Na samą myśl o tym, hobbit znowu pokręcił głową - Nie ma Kiliego.
Thorin zsunął się po ścianie. W jego głowie kłębiły się różne myśli. Między innymi to, że JEGO siostrzeniec mógł lub jest martwy. Tej myśli nie dopuszczał do siebie.
- Obiecałem Dis, że przyprowadzę ich całych- szepnął niby do siebie niby do Luthien.
Dziewczyna usiadła obok niego.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze- odpowiedziała i lekko szturchnęła go w ramię.
- Jak się nie uda, to nigdy sobie tego nie wybaczę.
Luthien przez chwile nie wiedziała co robi, jednak na samą myśl o siostrzeńcu Thorina, dziewczyna była pewniejsza siebie. Szczerze mówiąc przytuleniem nazwać tego nie można, ona wtuliła się w niego. Delikatnym głosem przemawiała do niego, że wszystko będzie dobrze. Ułoży się, może już tu jest tylko znalazł lepszą cele. W pewnym momencie krasnolud, objął ją ręką. Wiedział, że nie może myśleć teraz o niczym innym jak o Samotnej Górze. Jednak na drodze po Arcyklejnot, stanęła drobna przeszkoda. Przeszkoda której on nie chciał usunąć.
* * *
Legolasie czy to nie trwa już za długo, czyż bym nie zbudzał groźnego króla - Thraundil zapytał Legolasa - Czyżbym nie był dobrym władcą, Legolasie mój synu przyprowadź ją do mnie.
Elf od nie chcenia schodził po schodach prowadzących do lochów.
- Dlaczego nie mógł ich zamknąć na wyższych piętrach, tylko na tym przed czy tam ostatnim. Legolas szeptał do siebie piskliwym głosem, jaki wydawał jego ojciec. Nie zauważył nawet kiedy wpadł na Tauriel.
- Przepraszam nie chciałam, ale to dobrze że się na ciebie napotkałam. Mam pewną sprawę co do krasnoludów. - Elfka delikatnie próbowała nasunąć Legolasowi jej tok myślenia. - Gdybyśmy im pomogli.
- Też o tym myślałem. Musimy im pomóc. Przekażę im tę wiadomość przez Luthien, a właśnie po nią idę - Legolas zaczął schodzić po schodach. Dotarł już do celi Luthien kiedy zobaczył ją. Siedziała w kącie tuż przy kratach. Najwidoczniej rozmawiała z hobbitem.
- Mój król cie wzywa. Legolas właśnie otworzył cele. Dziewczyna ruszyła przed elfem. Nie bała się, ułożyła już sobie idealny plan. Wystarczy żeby na swoją stronę przeciągnęła Legolasa. Zamyśleń wyrwał ją Thraundil
- Co moja droga.. teraz mi powiesz- powiedział łagodnym głosem
- Nie mam ci nic do powiedzenia - w jej głosie panowała srogość.
- Kochana zrozum, powiesz mi nie które rzeczy i puszczę cię wolna.
- Nie ma ci nic do powiedzenia - odrzekła
Thrandil wstał i wyjął sztylet. Chwycił jej twarz w jedną dłoń i przyłożył sztylet do jej policzka.
- Teraz powiesz ? - Krzyknął
- Nie mam ci nic do powiedzenia - Krzyknęła z całych sił. Usłyszał ją krasnolud, a przecież znajdował się w lochach.
Thraundil przyłożył ostrze sztyletu pod okiem Luthien i wbił ostrze. Przeciągnąl je aż do ust. Krew popłynęła jej po policzku.
- Zabrać ją do celi - krzykał - niech zrozumie, że ze mną nie watro zaczynać.
Legolas chwycił ją za ramię i sprowadzając ją po schodach wytłumaczył że chce im pomóc. Legolas otworzył cele i pozwolił wejść do niej dziewczynie. Wracał znowu do komnaty, po tych głupich długich schodach.
Thorin podniósł się i podszedł do dziewczyny.
- Co nie chciałaś powiedzieć - zapytał - Dlaczego nie chciałaś im tego powiedzieć.
- Nie powinno cię to obchodzić - syknęła dziewczyna. Palcami dotknęła ranę palcami.
- Uwierz że powinno, mów. Królowi przecież się nie odmawia, nie ważne czy to osobiste, czy nie. Powinna była mu to powiedzieć.
- Nie powinno cię to obchodzić - odrzekła ze spuszczonymi oczami, jednak w jej głosie słychać było złość.
- Jak nie. jesteś małą wredną dziewuchą która nawet nie umie się do czegoś przyznać, nie opowiada nic o sobie jesteś taką osobą która raz jest nieśmiała a innym razem postawia się samemu królowi - Thorin chwycił ją za ramiona i przycisnął do ściany.
Luthien popatrzyła jej czarnymi oczami. Thorin nie mógł się oprzeć. Wbił się w jej blade usta. Luthien nie spodziewała się tego, przecież była zwykłą dziewczyną a on królem. Jednak to się teraz nie liczyło. Odwzajemniła pocałunek. Czuła że ta chwila pozostanie jej długo w pamięci.
- No proszę, proszę co tu sie porobiło, nasz król chyba się zakochał- powiedział dociekliwe hobbit.
- Panie Bagins robi pan się bezczelny - odparł Thorin z lekkim śmiechem
- Cóż jak masz taką towarzyszkę to chyba wszyscy by ci zazdrościli- powiedział Hobbit a w ręce przewracał mały okrągły przedmiot.
Jej kolejny rozdział <3 niestety dzisiaj taki krótki. W poniedziałek dodam kolejny. Dziękuje bardzo że czytacie te opowiadania. Opowiadanie o Tauriel i Kilim dodam jutro, ponieważ nie wyrobiłam się z czasem.
08 stycznia, 2015
Opowiadanie o hobbicie- Czyli jak Kili zyskał ciocie cz.4
Towarzysze wyprawy zobaczyli jedynie pięknego czarnego konia znikającego za drzewami. Mieli już wyruszać na poszukiwanie przywódcy gdy nagle za nimi pojawił się elf. Któż inny jak nie syn samego Thraundila.
- Co to robicie, dokąd zmierzacie ? - powiedział Legolas. W między czasie wykierował ostrze w stronę Filiego.
- Do cioci Filiego - wyrwał się Nori. W miedzyczasie dał szturchańca siostrzeńcowi Thorina.
- Tak, musimy ją odwiedzić. Sprawdzić czy powodzi się jej życie w Laketown. Przecież ona jest już.. po prostu... stara - Dokończył i Fili. Teraz to on szturchnął Noriego.
- W dwunastu do jednej, w podeszłym wieku ciotki- Legolas omal nie wybuchnął śmiechem- Cóż wytłumaczycie się przed Królem.
Z miejsca, którego wybiegł potomek Thraundila pojawili się nagle inni. Wybiegali z napiętymi łukami i od razy nakierowywali w nich. Stanęli przed, w środku i za nimi i popychali w kierunku pałacu.
- Nori, gdzie na Durina podział się Bilbo - Fili najciszej jak mógł zapytał się krasnoluda.
- Ostatni raz widziałem go jak spadł z gałęzi. Potem już go nie widziałem- równie cicho odpowiedział Nori - Nie mam pojęcia, ale mam nadzieje że nic mu nie jest.
* * *
W celi panowała cisza. Luthien myślała że zaraz przez nią zwariuje. Od niej huczało w jej uszach. Miała nadzieję, że zaraz krasnolud się odezwie. Jednak na razie stał przy kracie. Nie wiedziała czy stoi czy może zasnął. Mógłby uderzać głową o kraty. Luthien uderzyła się ręką w czoło. Czy ja jestem normalna- dziewczyna skarciła samą siebie w myślach. Cóż, a gdyby naprawdę uderzał głową ? Nie to nie możliwe przecież Król, nie zniża się do takiego poziomu. Świetnie znowu gadała sama do sobie.
- Thorinie.. - zaczęła Luthen - Po co idziecie ? Musiała w końcu zacząć temat, inaczej by oszalała.
Krasnolud jedynie przekręcił głowę w lewo.
- A ile was jest ? - Jej głos stał się pewniejszy.
- Kampania składa się z 15 krasnoludów- odparł a jego głos świadczył o tym że nie ma ochoty na rozmowę.
- Ale może dokładniej - uśmiechnęła się Luthien
- Cóż dwunastu krasnoludów, czarodziej i marudny hobbit.
- A jak się nazywają - Luthien musiała podtrzymać temat. Inaczej znowu zapanowałaby dręcząca ich obojga cisza.
- Cóż jak chcesz: Dwalin Balin Ori Nori Dori Bombur Bifur Bofur i moi siostrzeńcy Fili i Kili
- Kili i Fili.. - powtórzyła cicho Luthien - A czarodziej i hobbit?
- Czarodziej zwie się Gandalf Szary, a włamywacz Billbo Baggins
- Postaram się zapamiętać.. - odpowiedziała z większym entuzjazmem.
- Ale raczej ich nie zobaczysz. Thorin od razu chciał cofnąć te słowa. Zawsze musiał powiedzieć coś nie tak.
Zapadła cisza.
- A twoi siostrzeńcy ?
- Kili i Fili ? traktuje ich jak synów. Fili jest poważny, jak miał pięć lat powiedziałem mu żeby zawsze pilnował brat i dotrzymuje to słowo do dzisiaj. Kili zaś.. cóż zatrzymał się na rozwoju sześciolatka.
- Przynajmniej odczuwasz rodzinna atmosferę. Powiedziała ledwie słyszalnie.
- Mieliśmy teraz jest wojna i nikt z nas już nie ma czasu na śmiech, może oprócz Kiliego. Krasnolud odpowiedział ni z tego ni z nowego.
Znowu zapadła cisza. Teraz i jemu huczało w uszach. Ciągle słyszał głos. Jej głos.
* * *
Czas mijał a nic nie wskazywało na to że krasnolud przeżyje. Jechali razem na koniu w strone pałacu. Jednak jego szanse malały. Dziewczyna objęła go ręką i przyśpieszyła. Gnali tak między drzewami. Co chwilę wpadali na krzaki lub jakieś drobne drzewa.
- Trzymaj się, nie pozwolę ci umrzeć . Już niedaleko - powiedziała i jeszcze szybciej pognali między drzewami.
Nie odezwał się. Arlia bała się że już go nie uratuję, ale tej myśli nie dozwalała dopuścić do umysłu. Jednak co ją bardzo, zdziwiło ten krasnolud nie był najniższy, wręcz przeciwnie, ale jak mogła myśleć o czymś takim w tej chwili !!
- Otwórzcie bramę - krzyknęła i przejechała przez dziedziniec.
Zatrzymała konia i szybko zsiadła.
- Pomóżcie mi.
Razem ze służkami zdjęła Kiliego i zniosły go do sali.
- Połóżcie go na stole, potrzebne są zioła. Królewskie ziele.
Do sali wpadł Legolas, po jego minie można było stwierdzić że coś jest nie w porządku.
- Arlia musisz iść do mojego ojca.
- Powiedz mu, że przybędę za chwilę.
- Za chwilę to wylecisz z królestwa. Nie wyglądał na zadowolonego kiedy kazał mi to przekazać.
Arlia wyszła, wiedziała że służki odpowiednio zajmą się krasnoludem. Jednak wciąż coś nie dawało jej spokoju.
Elfka szła przez korytarz Leśnego królestwa. Z każdym krokiem czuła, że odwaga ją opuszcza. Po drodze poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Na szczęście to była Tauriel.
- Nie bój się załatwiłam ci ulgę - Porozumiewawczo mrugnęła do Arli.
Po kilku minutach elfka stanęła przed królem. Lekko uklękła.
Kochana - Elf zaczął ostrożnie lecz było czuć, że zaraz wybuchnie - dlaczego przyprowadzasz nie znajomego do naszego królestwa ?
- Panie, musiałam mu pomóc. Uleczę go i więcej go nie zobaczysz. Przyrzekam.
- Arlia, wtrącisz go do więzienia, a teraz odejdź.
Leśna elfka wstała i pobiegła do sali w której leżał ranny krasnolud. Drzwi otworzyły się z hukiem i Arlia wpadła do środka.
- Pani, krasnolud bedzie żył - zaczęła jedna z służących - wyzdrowieje, ale potrwa to parę dni za nim wrócą mu siły.
- Idźcie zostane z nim- powiedziała. Służki wyszła zostawiając ją z Kilim.
Nadal się nie ruszał, a powinien odzyskiwać po woli przytomnośc. Arlia zasnęła oparta o ścianę.
- Gdzie ja na Durina jestem - Krzyknął przerażony Kili. Przy okazji obudził elfkę.
-Cicho bądź dzieciaku !!..... Widzę że odzyskałeś przytomność - odpowiedziała, wstając podeszła bliżej niego.
- Gdzie ja jestem ?
- W królestwie Elfów.
- A gdzie reszta - krasnolud znowu pisnął.
- Zabrali ich do lochów. Znajdują się na dole. - powiedziała i spuściła wzrok. Przepraszam
Trochę późno dodaje to opowiadanie, ale przynajmniej jest w czwartek. Jutro piątek i obiecuję, że dodam jutro post o jeździe westernowej.
- Co to robicie, dokąd zmierzacie ? - powiedział Legolas. W między czasie wykierował ostrze w stronę Filiego.
- Do cioci Filiego - wyrwał się Nori. W miedzyczasie dał szturchańca siostrzeńcowi Thorina.
- Tak, musimy ją odwiedzić. Sprawdzić czy powodzi się jej życie w Laketown. Przecież ona jest już.. po prostu... stara - Dokończył i Fili. Teraz to on szturchnął Noriego.
- W dwunastu do jednej, w podeszłym wieku ciotki- Legolas omal nie wybuchnął śmiechem- Cóż wytłumaczycie się przed Królem.
Z miejsca, którego wybiegł potomek Thraundila pojawili się nagle inni. Wybiegali z napiętymi łukami i od razy nakierowywali w nich. Stanęli przed, w środku i za nimi i popychali w kierunku pałacu.
- Nori, gdzie na Durina podział się Bilbo - Fili najciszej jak mógł zapytał się krasnoluda.
- Ostatni raz widziałem go jak spadł z gałęzi. Potem już go nie widziałem- równie cicho odpowiedział Nori - Nie mam pojęcia, ale mam nadzieje że nic mu nie jest.
* * *
W celi panowała cisza. Luthien myślała że zaraz przez nią zwariuje. Od niej huczało w jej uszach. Miała nadzieję, że zaraz krasnolud się odezwie. Jednak na razie stał przy kracie. Nie wiedziała czy stoi czy może zasnął. Mógłby uderzać głową o kraty. Luthien uderzyła się ręką w czoło. Czy ja jestem normalna- dziewczyna skarciła samą siebie w myślach. Cóż, a gdyby naprawdę uderzał głową ? Nie to nie możliwe przecież Król, nie zniża się do takiego poziomu. Świetnie znowu gadała sama do sobie.
- Thorinie.. - zaczęła Luthen - Po co idziecie ? Musiała w końcu zacząć temat, inaczej by oszalała.
Krasnolud jedynie przekręcił głowę w lewo.
- A ile was jest ? - Jej głos stał się pewniejszy.
- Kampania składa się z 15 krasnoludów- odparł a jego głos świadczył o tym że nie ma ochoty na rozmowę.
- Ale może dokładniej - uśmiechnęła się Luthien
- Cóż dwunastu krasnoludów, czarodziej i marudny hobbit.
- A jak się nazywają - Luthien musiała podtrzymać temat. Inaczej znowu zapanowałaby dręcząca ich obojga cisza.
- Cóż jak chcesz: Dwalin Balin Ori Nori Dori Bombur Bifur Bofur i moi siostrzeńcy Fili i Kili
- Kili i Fili.. - powtórzyła cicho Luthien - A czarodziej i hobbit?
- Czarodziej zwie się Gandalf Szary, a włamywacz Billbo Baggins
- Postaram się zapamiętać.. - odpowiedziała z większym entuzjazmem.
- Ale raczej ich nie zobaczysz. Thorin od razu chciał cofnąć te słowa. Zawsze musiał powiedzieć coś nie tak.
Zapadła cisza.
- A twoi siostrzeńcy ?
- Kili i Fili ? traktuje ich jak synów. Fili jest poważny, jak miał pięć lat powiedziałem mu żeby zawsze pilnował brat i dotrzymuje to słowo do dzisiaj. Kili zaś.. cóż zatrzymał się na rozwoju sześciolatka.
- Przynajmniej odczuwasz rodzinna atmosferę. Powiedziała ledwie słyszalnie.
- Mieliśmy teraz jest wojna i nikt z nas już nie ma czasu na śmiech, może oprócz Kiliego. Krasnolud odpowiedział ni z tego ni z nowego.
Znowu zapadła cisza. Teraz i jemu huczało w uszach. Ciągle słyszał głos. Jej głos.
* * *
Czas mijał a nic nie wskazywało na to że krasnolud przeżyje. Jechali razem na koniu w strone pałacu. Jednak jego szanse malały. Dziewczyna objęła go ręką i przyśpieszyła. Gnali tak między drzewami. Co chwilę wpadali na krzaki lub jakieś drobne drzewa.
- Trzymaj się, nie pozwolę ci umrzeć . Już niedaleko - powiedziała i jeszcze szybciej pognali między drzewami.
Nie odezwał się. Arlia bała się że już go nie uratuję, ale tej myśli nie dozwalała dopuścić do umysłu. Jednak co ją bardzo, zdziwiło ten krasnolud nie był najniższy, wręcz przeciwnie, ale jak mogła myśleć o czymś takim w tej chwili !!
- Otwórzcie bramę - krzyknęła i przejechała przez dziedziniec.
Zatrzymała konia i szybko zsiadła.
- Pomóżcie mi.
Razem ze służkami zdjęła Kiliego i zniosły go do sali.
- Połóżcie go na stole, potrzebne są zioła. Królewskie ziele.
Do sali wpadł Legolas, po jego minie można było stwierdzić że coś jest nie w porządku.
- Arlia musisz iść do mojego ojca.
- Powiedz mu, że przybędę za chwilę.
- Za chwilę to wylecisz z królestwa. Nie wyglądał na zadowolonego kiedy kazał mi to przekazać.
Arlia wyszła, wiedziała że służki odpowiednio zajmą się krasnoludem. Jednak wciąż coś nie dawało jej spokoju.
Elfka szła przez korytarz Leśnego królestwa. Z każdym krokiem czuła, że odwaga ją opuszcza. Po drodze poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Na szczęście to była Tauriel.
- Nie bój się załatwiłam ci ulgę - Porozumiewawczo mrugnęła do Arli.
Po kilku minutach elfka stanęła przed królem. Lekko uklękła.
Kochana - Elf zaczął ostrożnie lecz było czuć, że zaraz wybuchnie - dlaczego przyprowadzasz nie znajomego do naszego królestwa ?
- Panie, musiałam mu pomóc. Uleczę go i więcej go nie zobaczysz. Przyrzekam.
- Arlia, wtrącisz go do więzienia, a teraz odejdź.
Leśna elfka wstała i pobiegła do sali w której leżał ranny krasnolud. Drzwi otworzyły się z hukiem i Arlia wpadła do środka.
- Pani, krasnolud bedzie żył - zaczęła jedna z służących - wyzdrowieje, ale potrwa to parę dni za nim wrócą mu siły.
- Idźcie zostane z nim- powiedziała. Służki wyszła zostawiając ją z Kilim.
Nadal się nie ruszał, a powinien odzyskiwać po woli przytomnośc. Arlia zasnęła oparta o ścianę.
- Gdzie ja na Durina jestem - Krzyknął przerażony Kili. Przy okazji obudził elfkę.
-Cicho bądź dzieciaku !!..... Widzę że odzyskałeś przytomność - odpowiedziała, wstając podeszła bliżej niego.
- Gdzie ja jestem ?
- W królestwie Elfów.
- A gdzie reszta - krasnolud znowu pisnął.
- Zabrali ich do lochów. Znajdują się na dole. - powiedziała i spuściła wzrok. Przepraszam
Trochę późno dodaje to opowiadanie, ale przynajmniej jest w czwartek. Jutro piątek i obiecuję, że dodam jutro post o jeździe westernowej.
06 stycznia, 2015
Opowiadanie o Hobbicie- Czyli jak Kili zyskał ciocie cz.3
Hej kochani !! Przyznam się bez bicia, że napisałam tylko końcówkę opowiadania resztę napisała Karolina :* + następny post o westernie ( w końcu muszę go napisać :* ) Z góry przepraszam za jakieś błędy których nie zauważyłam
Wstał. Przed oczami widział rozmazane kształty. Minęła chwila, dopiero teraz zauważył że znajduje się pomiędzy elfami. Nie mógł wstać. Po woli widział ca raz lepiej. Zobaczył elfy z napiętymi cięciwami łuku, oczywiście wszystkie były wykierowane w niego. Jednak coś było nie tak. Niby stali w okręgu, ale w jednym miejscu panował zgiełk. Krasnolud szarpnął ręką, próbując chociaż trochę zluźnić uścisk kajdan.
-Thranduil - szepnął Thorin. Elf właśnie wyszedł z tłumu i idąc szybkim krokiem podążał w jego stronę.
- O proszę bardzo Król Spod Góry, przepraszam nie masz już Góry ! - powiedział Thranduil kpiąco zaostrzając słowa.
Nie odpowiedział, zacisnął pięści i próbował wyrwać się uściskom kajdan.
- Nie uda ci się to. Mój drogi krasnoludzie mam propozycję, oczywiście tylko do ciebie należy wybór. Pochylił się nad krasnoludem. -My wam pomożemy w odebraniu Ereboru...
- Nie! Zwracałem się już do ciebie o pomoc, kiedy mój naród był bez dachu nad głową. Ty jedynie kiwnołeś głową i odszedłeś ! Nie jestem głupi.. Każdy może się domyśleć, że chodzi wam o nasze złoto !! - Krasnolud nie dał dokończyć elfowi.
- Wasze złoto ! Chyba wam się tylko wydaje zgarnęliście je kiedy nikt inny nie patrzył. Jesteście złodziejami. To wy nie umiecie udzielić pomocy innym. Patrzycie tylko na siebie.- krzyknął Thranduil
- Doskonale.. te słowa opisują ciebie - krzyknął krasnolud
Król elfów skierował swój majestatyczny krok w kierunku Legolasa i powiedział:
- Przyprowadź ją !
- Tak ojcze.
- Panie, nie ojcze ! - warknął groźnie
Legolas odszedł, ale po chwili wrócił z kimś..... z dziewczyną. Miała związane ręce. Thorin nie mógł zobaczyć jej twarzy. Przysłaniały ją długie brązowe włosy. Legolas nie wyglądał na zachwyconego gdy musiał ją uderzyć. Niestety. Taki był rozkaz Króla. Można powiedzieć, że dał jej lewego sierpowego, ( jednak to niezbyt stosowne do tego opowiadania )Nic nie powiedziała po chwili Thorin zobaczył, cienki ślad spływającej krwi. ( oczywiście żeby nie było nie chcę tu zrobić z Legolasa, jakiegoś chłopa co się bronić nie umie - przyjdzie na niego pora )
- Uderz ponownie - Krzyknął Thranduil
- Nie - warknął Thorin - czego się nad nią znęcacie ?
- Cóż pomyślmy... twierdzi że nie jest elfem.
- Tylko przez to, że nie jest elfem ? Jakby była elfem miała by grube brzydkie uszyska jak ty!
Król podszedł do niej i szarpnął za włosy do tyłu.
- Cóż uszy ma normalne- odrzekł krasnolud.
Dziewczyna miała ciemne oczy , może nawet przechodzące w czerń. Twarz miała bladą ale po prawej stronie miała ślad po uderzeniu z którego dalej ciekła krew.
- A więc, skoro sądzi, że nie jest elfem, a trafiła na mój teren zostanie w więzieniu. Tak samo jak ty. Możecie sobie nawet stworzyć przyjęcie, pogadacie i takie tam.
Po chwili namysłu król elfów wpadł na następną propozycje.
- Thorinie, wiem że będziesz chciał się stąd jak najszybciej wydostać. Dlatego mogę ci coś zaoferować. Porozmawiasz z tą 'kobietą' dowiesz się wszystkich ważnych rzeczy. Potem przekażesz mi je, a ja cię puszcze wolno i wyposażę w konia. Powiedzmy, że to coś mnie nie słucha.
- To dobrze - odwrócił się w kierunku dziewczyny. - Jak masz na imię ?
- Luthien mój panie- odparła przerażonym głosem.
- Masz już jedną wiadomość, wypuść mnie i daj obiecanego konia. Chyba nie złamiesz obietnicy ? - Thorin wiedział, że podstępem zawsze można coś ugrać
- Za mało- syknął król.
- Wracając do imienia, Sam widzisz że jest to imię elfki - odparł Legolas
- A kim jesteś ? - Thorin znowu zwrócił się do dziewczyny
- Człowiekiem mój panie.
- Zabrać ich do lochu ! - krzyknął Thranduil
Thorinowi w końcu pozwolono wstać , popychany szedł w kierunku królestwa. Luthien szła za nim, włosy znowu opadły jej na twarz.
***
Wprowadzili ich do pałacu w Mrocznej Puszczy. Zeszli do podziemi. Do lochów elfów. Kazali im wejść do wspólnej celi, gdyż reszta była już zarezerwowana dla reszty kampanii. ( Cóż elfy wszędzie znajdą krasnoludów) Thorin nie był zadowolony że musi siedzieć koło niej. No ale nie mógł nic poradzić. Najpierw wepchnęli Thorina. A potem Luthien, poleciałaby na twarz gdyby jej nie złapał. Służący pozamykał dokładnię celę i szedł schodami na górę.
- Nazywasz się Luthien- powiedział Thorin. W miedzy czasie podszedł do krat i próbował wyrwać zamki. Jednak to nie lochy goblinów.
- Tak, mój panie - odrzekła
- A kim jesteś ?
- Jestem człowiekiem moi rodzice umarli kiedy miałam 5 lat, wychował mnie wujek. Był dobrym człowiekiem, ale on również został zamordowany. Zostałam sama, potem znalazłam rodzinę. Znowu nie na długo- opowiedziała Luthien. Czuła, że na myśl o wuju łzy napływały jej do oczu.
- A dlaczego oni uważają cię za Elfkę?
- Ponieważ mam na imię Luthien a to imię było imię należało do jednej z nich.
- Mocno boli ?- Krasnolud szybko zmienił temat.
- Nie wiem co ma boleć, Mój panie.
- Może ustalmy po pierwsze.. nie mów do mnie Panie, a po drugie chodzi mi o ranę na policzku.
- Dobrze to jak mam się do ciebie zwracać.- Luthien bardziej odparła niż zapytała.
- Najpierw odpowiedz mi czy cię boli.
- Troszkę, ale to nic wielkiego.
Thorin podniósł się i ukucnął obok niej. Odgarnął jej włosy z policzka i zobaczył ranę. Dla nie go nie było to nic większego. Po prostu szrama i siniak. Przeżył gorsze rzeczy. Wstał i znowu podszedł do krat.
Nie odzywali się. Nie zręczną ciszę przerwał cichy głos Luthien.
- To jak mam się zwracać?
- Po imieniu albo jak tam chcesz. Tylko nie panie.
- Dobrze.
- Nie możesz być człowiekiem jesteś niższa ode mnie. Zazwyczaj ludzie są od nas wyżsi. - Dla krasnoluda była to kolejna szansa na dowiedzenie się paru informacji.
- Jestem człowiekiem, tak jak mówiłam wcześniej. Moja rodzina była niska, dlatego ja również jestem.
- Dobrze. Ale co robiłaś w tym lesie.
- Nie mam po co żyć. Jechałam konno do Esgaroth, mam brata jednak nie pamiętam jak wyglądał, zabrali go kiedy skończyłam drugi rok życia. Złapali mnie, konia zabili a ja spadłam. Sądzę, że byłam nieprzytomna, ponieważ nie pamiętam co było wcześniej.
Thorin kucnął obok niej. Chwycił jej dłoń.
- Jak możesz tak mówić. Jesteś młoda i piękna, i ty tak mówisz . To ja idę na śmierć, a przy okazji prowadzę dwunastu krasnoludów na śmierć i hobbita.
Usiadł koło niej.
- Ty jesteś jeszcze młoda możesz robić co chcesz ale na pewno nie gnić w więźniu.
- Co powiedziałeś ? szepnęła
- Jesteś młoda, piękna i na pewno nie pozwolę ci gnić w tym lochu.
Luthien wstała i odeszła zarumieniona. Za to Thorin zdał sobie dopiero teraz sprawę z tego co powiedział. Zawsze czuł się nie zręcznie w rozmowie z kobietą, ale teraz powiedział za dużo.
Resztę dnia spędzili w milczeniu. Jak na złość popołudnie dłużyło się w nieskończoność. Był wczesny wieczór i Luthen zasnęła. Thorin słyszał, że ktoś schodzi po schodach. Odruchowo wstał. Schodzącym po schodach okazał się być elf. Powoli podszedł do celi z pękiem kluczy.
- Czego chcesz - syknął krasnolud.
- Mój Pan chce się z tobą widzieć.
- Nie mam zamiaru na niego patrzeć.
- Czy na pewno uważasz, że to jest dobre wyjście ? - zapytał strażnik - Czy na pewno nie chcesz spokojnie wyruszyć po Górę ?
- Kim jesteś ? - odrzekł.
- Dowiesz się w swoim czasie - Strażnik odszedł, jednak nie kierował się w stronę schodów prowadzących na górę. Schodził na dół.
Wstał. Przed oczami widział rozmazane kształty. Minęła chwila, dopiero teraz zauważył że znajduje się pomiędzy elfami. Nie mógł wstać. Po woli widział ca raz lepiej. Zobaczył elfy z napiętymi cięciwami łuku, oczywiście wszystkie były wykierowane w niego. Jednak coś było nie tak. Niby stali w okręgu, ale w jednym miejscu panował zgiełk. Krasnolud szarpnął ręką, próbując chociaż trochę zluźnić uścisk kajdan.
-Thranduil - szepnął Thorin. Elf właśnie wyszedł z tłumu i idąc szybkim krokiem podążał w jego stronę.
- O proszę bardzo Król Spod Góry, przepraszam nie masz już Góry ! - powiedział Thranduil kpiąco zaostrzając słowa.
Nie odpowiedział, zacisnął pięści i próbował wyrwać się uściskom kajdan.
- Nie uda ci się to. Mój drogi krasnoludzie mam propozycję, oczywiście tylko do ciebie należy wybór. Pochylił się nad krasnoludem. -My wam pomożemy w odebraniu Ereboru...
- Nie! Zwracałem się już do ciebie o pomoc, kiedy mój naród był bez dachu nad głową. Ty jedynie kiwnołeś głową i odszedłeś ! Nie jestem głupi.. Każdy może się domyśleć, że chodzi wam o nasze złoto !! - Krasnolud nie dał dokończyć elfowi.
- Wasze złoto ! Chyba wam się tylko wydaje zgarnęliście je kiedy nikt inny nie patrzył. Jesteście złodziejami. To wy nie umiecie udzielić pomocy innym. Patrzycie tylko na siebie.- krzyknął Thranduil
- Doskonale.. te słowa opisują ciebie - krzyknął krasnolud
Król elfów skierował swój majestatyczny krok w kierunku Legolasa i powiedział:
- Przyprowadź ją !
- Tak ojcze.
- Panie, nie ojcze ! - warknął groźnie
Legolas odszedł, ale po chwili wrócił z kimś..... z dziewczyną. Miała związane ręce. Thorin nie mógł zobaczyć jej twarzy. Przysłaniały ją długie brązowe włosy. Legolas nie wyglądał na zachwyconego gdy musiał ją uderzyć. Niestety. Taki był rozkaz Króla. Można powiedzieć, że dał jej lewego sierpowego, ( jednak to niezbyt stosowne do tego opowiadania )Nic nie powiedziała po chwili Thorin zobaczył, cienki ślad spływającej krwi. ( oczywiście żeby nie było nie chcę tu zrobić z Legolasa, jakiegoś chłopa co się bronić nie umie - przyjdzie na niego pora )
- Uderz ponownie - Krzyknął Thranduil
- Nie - warknął Thorin - czego się nad nią znęcacie ?
- Cóż pomyślmy... twierdzi że nie jest elfem.
- Tylko przez to, że nie jest elfem ? Jakby była elfem miała by grube brzydkie uszyska jak ty!
Król podszedł do niej i szarpnął za włosy do tyłu.
- Cóż uszy ma normalne- odrzekł krasnolud.
Dziewczyna miała ciemne oczy , może nawet przechodzące w czerń. Twarz miała bladą ale po prawej stronie miała ślad po uderzeniu z którego dalej ciekła krew.
- A więc, skoro sądzi, że nie jest elfem, a trafiła na mój teren zostanie w więzieniu. Tak samo jak ty. Możecie sobie nawet stworzyć przyjęcie, pogadacie i takie tam.
Po chwili namysłu król elfów wpadł na następną propozycje.
- Thorinie, wiem że będziesz chciał się stąd jak najszybciej wydostać. Dlatego mogę ci coś zaoferować. Porozmawiasz z tą 'kobietą' dowiesz się wszystkich ważnych rzeczy. Potem przekażesz mi je, a ja cię puszcze wolno i wyposażę w konia. Powiedzmy, że to coś mnie nie słucha.
- To dobrze - odwrócił się w kierunku dziewczyny. - Jak masz na imię ?
- Luthien mój panie- odparła przerażonym głosem.
- Masz już jedną wiadomość, wypuść mnie i daj obiecanego konia. Chyba nie złamiesz obietnicy ? - Thorin wiedział, że podstępem zawsze można coś ugrać
- Za mało- syknął król.
- Wracając do imienia, Sam widzisz że jest to imię elfki - odparł Legolas
- A kim jesteś ? - Thorin znowu zwrócił się do dziewczyny
- Człowiekiem mój panie.
- Zabrać ich do lochu ! - krzyknął Thranduil
Thorinowi w końcu pozwolono wstać , popychany szedł w kierunku królestwa. Luthien szła za nim, włosy znowu opadły jej na twarz.
***
Wprowadzili ich do pałacu w Mrocznej Puszczy. Zeszli do podziemi. Do lochów elfów. Kazali im wejść do wspólnej celi, gdyż reszta była już zarezerwowana dla reszty kampanii. ( Cóż elfy wszędzie znajdą krasnoludów) Thorin nie był zadowolony że musi siedzieć koło niej. No ale nie mógł nic poradzić. Najpierw wepchnęli Thorina. A potem Luthien, poleciałaby na twarz gdyby jej nie złapał. Służący pozamykał dokładnię celę i szedł schodami na górę.
- Nazywasz się Luthien- powiedział Thorin. W miedzy czasie podszedł do krat i próbował wyrwać zamki. Jednak to nie lochy goblinów.
- Tak, mój panie - odrzekła
- A kim jesteś ?
- Jestem człowiekiem moi rodzice umarli kiedy miałam 5 lat, wychował mnie wujek. Był dobrym człowiekiem, ale on również został zamordowany. Zostałam sama, potem znalazłam rodzinę. Znowu nie na długo- opowiedziała Luthien. Czuła, że na myśl o wuju łzy napływały jej do oczu.
- A dlaczego oni uważają cię za Elfkę?
- Ponieważ mam na imię Luthien a to imię było imię należało do jednej z nich.
- Mocno boli ?- Krasnolud szybko zmienił temat.
- Nie wiem co ma boleć, Mój panie.
- Może ustalmy po pierwsze.. nie mów do mnie Panie, a po drugie chodzi mi o ranę na policzku.
- Dobrze to jak mam się do ciebie zwracać.- Luthien bardziej odparła niż zapytała.
- Najpierw odpowiedz mi czy cię boli.
- Troszkę, ale to nic wielkiego.
Thorin podniósł się i ukucnął obok niej. Odgarnął jej włosy z policzka i zobaczył ranę. Dla nie go nie było to nic większego. Po prostu szrama i siniak. Przeżył gorsze rzeczy. Wstał i znowu podszedł do krat.
Nie odzywali się. Nie zręczną ciszę przerwał cichy głos Luthien.
- To jak mam się zwracać?
- Po imieniu albo jak tam chcesz. Tylko nie panie.
- Dobrze.
- Nie możesz być człowiekiem jesteś niższa ode mnie. Zazwyczaj ludzie są od nas wyżsi. - Dla krasnoluda była to kolejna szansa na dowiedzenie się paru informacji.
- Jestem człowiekiem, tak jak mówiłam wcześniej. Moja rodzina była niska, dlatego ja również jestem.
- Dobrze. Ale co robiłaś w tym lesie.
- Nie mam po co żyć. Jechałam konno do Esgaroth, mam brata jednak nie pamiętam jak wyglądał, zabrali go kiedy skończyłam drugi rok życia. Złapali mnie, konia zabili a ja spadłam. Sądzę, że byłam nieprzytomna, ponieważ nie pamiętam co było wcześniej.
Thorin kucnął obok niej. Chwycił jej dłoń.
- Jak możesz tak mówić. Jesteś młoda i piękna, i ty tak mówisz . To ja idę na śmierć, a przy okazji prowadzę dwunastu krasnoludów na śmierć i hobbita.
Usiadł koło niej.
- Ty jesteś jeszcze młoda możesz robić co chcesz ale na pewno nie gnić w więźniu.
- Co powiedziałeś ? szepnęła
- Jesteś młoda, piękna i na pewno nie pozwolę ci gnić w tym lochu.
Luthien wstała i odeszła zarumieniona. Za to Thorin zdał sobie dopiero teraz sprawę z tego co powiedział. Zawsze czuł się nie zręcznie w rozmowie z kobietą, ale teraz powiedział za dużo.
Resztę dnia spędzili w milczeniu. Jak na złość popołudnie dłużyło się w nieskończoność. Był wczesny wieczór i Luthen zasnęła. Thorin słyszał, że ktoś schodzi po schodach. Odruchowo wstał. Schodzącym po schodach okazał się być elf. Powoli podszedł do celi z pękiem kluczy.
- Czego chcesz - syknął krasnolud.
- Mój Pan chce się z tobą widzieć.
- Nie mam zamiaru na niego patrzeć.
- Czy na pewno uważasz, że to jest dobre wyjście ? - zapytał strażnik - Czy na pewno nie chcesz spokojnie wyruszyć po Górę ?
- Kim jesteś ? - odrzekł.
- Dowiesz się w swoim czasie - Strażnik odszedł, jednak nie kierował się w stronę schodów prowadzących na górę. Schodził na dół.
Subskrybuj:
Posty (Atom)