08 stycznia, 2015

Opowiadanie o hobbicie- Czyli jak Kili zyskał ciocie cz.4

Towarzysze wyprawy zobaczyli jedynie pięknego czarnego konia znikającego za drzewami. Mieli już wyruszać na poszukiwanie przywódcy gdy nagle za nimi pojawił się elf. Któż inny jak nie syn samego Thraundila.
-  Co to robicie, dokąd zmierzacie ? - powiedział Legolas. W między czasie wykierował ostrze w stronę Filiego.
- Do cioci Filiego - wyrwał się Nori. W miedzyczasie dał szturchańca siostrzeńcowi Thorina.
- Tak, musimy ją odwiedzić. Sprawdzić czy powodzi się jej życie w Laketown. Przecież ona jest już.. po prostu... stara - Dokończył i Fili. Teraz to on szturchnął Noriego.
- W dwunastu do jednej, w podeszłym wieku ciotki- Legolas omal nie wybuchnął śmiechem- Cóż wytłumaczycie się przed Królem.
 Z miejsca, którego wybiegł potomek Thraundila pojawili się nagle inni. Wybiegali z napiętymi łukami i od razy nakierowywali w nich. Stanęli przed, w środku i za nimi i popychali w kierunku pałacu.
- Nori, gdzie na Durina podział się Bilbo - Fili najciszej jak mógł zapytał się krasnoluda.
- Ostatni raz widziałem go jak spadł z gałęzi. Potem już go nie widziałem- równie cicho odpowiedział Nori - Nie mam pojęcia, ale mam nadzieje że nic mu nie jest.

                                                          *            *            * 
 W celi panowała cisza. Luthien myślała że zaraz przez nią zwariuje. Od niej huczało w jej uszach. Miała nadzieję, że zaraz krasnolud się odezwie. Jednak na razie stał przy kracie. Nie wiedziała czy stoi czy może zasnął. Mógłby uderzać głową o kraty. Luthien uderzyła się ręką w czoło. Czy ja jestem normalna- dziewczyna skarciła samą siebie w myślach. Cóż, a gdyby naprawdę uderzał głową ? Nie to nie możliwe przecież Król, nie zniża się do takiego poziomu. Świetnie znowu gadała sama do sobie.
- Thorinie.. - zaczęła Luthen - Po co idziecie ? Musiała w końcu zacząć temat, inaczej by oszalała.
Krasnolud jedynie przekręcił głowę w lewo.
- A ile was jest ? - Jej głos stał się pewniejszy.
- Kampania składa się z 15 krasnoludów- odparł a jego głos świadczył o tym że nie ma ochoty na rozmowę.
- Ale może dokładniej - uśmiechnęła się Luthien
- Cóż dwunastu krasnoludów, czarodziej i marudny hobbit.
- A jak się nazywają - Luthien musiała podtrzymać temat. Inaczej znowu zapanowałaby dręcząca ich obojga cisza.
- Cóż jak chcesz: Dwalin Balin Ori Nori Dori Bombur Bifur Bofur i  moi siostrzeńcy Fili i Kili
- Kili i Fili.. - powtórzyła cicho Luthien - A czarodziej i hobbit?
- Czarodziej zwie się Gandalf Szary, a włamywacz Billbo Baggins
- Postaram się zapamiętać.. - odpowiedziała z większym entuzjazmem.
- Ale raczej ich nie zobaczysz. Thorin od razu chciał cofnąć te słowa. Zawsze musiał powiedzieć coś nie tak.
Zapadła cisza.
- A twoi siostrzeńcy ?
- Kili i Fili ? traktuje ich jak synów. Fili jest poważny, jak miał pięć lat powiedziałem mu żeby zawsze pilnował brat i dotrzymuje to słowo do dzisiaj. Kili zaś.. cóż zatrzymał się na rozwoju sześciolatka.
- Przynajmniej odczuwasz rodzinna atmosferę. Powiedziała ledwie słyszalnie.
- Mieliśmy teraz jest wojna i nikt z nas już nie ma czasu na śmiech, może oprócz Kiliego.  Krasnolud odpowiedział ni z tego ni z nowego.
Znowu zapadła cisza. Teraz i jemu huczało w uszach. Ciągle słyszał głos. Jej głos.

                                                           *         *          * 
  Czas mijał a nic nie wskazywało na to że krasnolud przeżyje. Jechali razem na koniu w strone pałacu. Jednak jego szanse malały. Dziewczyna objęła go ręką i przyśpieszyła. Gnali tak między drzewami. Co chwilę wpadali na krzaki lub jakieś drobne drzewa.
- Trzymaj się, nie pozwolę ci umrzeć . Już niedaleko - powiedziała i jeszcze szybciej pognali między drzewami.
Nie odezwał się. Arlia bała się że już go nie uratuję, ale tej myśli nie dozwalała dopuścić do umysłu. Jednak co ją bardzo, zdziwiło ten krasnolud nie był najniższy, wręcz przeciwnie, ale jak mogła myśleć o czymś takim w tej chwili !!
- Otwórzcie bramę - krzyknęła i przejechała przez dziedziniec.
Zatrzymała konia i szybko zsiadła.
- Pomóżcie mi.
Razem ze służkami zdjęła Kiliego i zniosły go do sali.
- Połóżcie go na stole, potrzebne są zioła. Królewskie ziele.
Do sali wpadł Legolas, po jego minie można było stwierdzić że coś jest nie w porządku.
- Arlia musisz iść do mojego ojca.
- Powiedz mu, że przybędę za chwilę.
- Za chwilę to wylecisz z królestwa. Nie wyglądał na zadowolonego kiedy kazał mi to przekazać.
Arlia wyszła, wiedziała że służki odpowiednio zajmą się krasnoludem. Jednak wciąż coś nie dawało jej spokoju.
Elfka szła przez korytarz Leśnego królestwa. Z każdym krokiem czuła, że odwaga ją opuszcza. Po drodze poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Na szczęście to była Tauriel.
- Nie bój się załatwiłam ci ulgę - Porozumiewawczo mrugnęła do Arli.
 Po kilku minutach elfka stanęła przed królem. Lekko uklękła.
Kochana - Elf zaczął ostrożnie lecz było czuć, że zaraz wybuchnie - dlaczego przyprowadzasz nie znajomego do naszego królestwa ?
- Panie, musiałam mu pomóc. Uleczę go i więcej go nie zobaczysz. Przyrzekam.
- Arlia, wtrącisz go do więzienia, a teraz odejdź.
 Leśna elfka wstała i pobiegła do sali w której leżał ranny krasnolud. Drzwi otworzyły się z hukiem i Arlia wpadła do środka.
- Pani, krasnolud bedzie żył - zaczęła jedna z służących - wyzdrowieje, ale potrwa to parę dni za nim wrócą mu siły.
- Idźcie zostane z nim- powiedziała. Służki wyszła zostawiając ją z Kilim.
Nadal się nie ruszał, a powinien odzyskiwać po woli przytomnośc. Arlia zasnęła oparta o ścianę.
- Gdzie ja na Durina jestem - Krzyknął przerażony Kili.    Przy okazji obudził elfkę.
-Cicho bądź dzieciaku !!..... Widzę że odzyskałeś przytomność - odpowiedziała, wstając podeszła bliżej niego.
- Gdzie ja jestem ?
- W królestwie Elfów.
- A gdzie reszta - krasnolud znowu pisnął.
- Zabrali ich do lochów. Znajdują się na dole. - powiedziała i spuściła wzrok
. Przepraszam


 Trochę późno dodaje to opowiadanie, ale przynajmniej jest w czwartek. Jutro piątek i obiecuję, że dodam jutro post o jeździe westernowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz